26 października 2014

46. Rozdział 10 "The longest way to satisfaction"

Witajcie!

    To już 10 rozdział tego opowiadania, prawdopodobnie najgorszy, ale whatever... Plik, w którym to piszę swą nazwą określał napisane właśnie 10 rozdziałów, taki wyznacznik, że jak to zrobię to udowodnię sobie iż nie jestem aż takim wielkim leniem. Zajęło to 19 stron A4, 10 734 słowa. Nie jest aż tak źle. Jednak dalsze powstawanie Collapse jest pod wielkim znakiem zapytania. Mam naprawdę mało czasu, aby coś pisać, a jeśli już coś, moje twory stricte Stridercestowe. Jednak będę dążyła do skończenia tego hashimadowego opowiadania, mimo iż całe naruto zniechęciło mnie do siebie. Może to znaczy, że po prostu powinnam zacząć pisać opowiadania w swoich uniwersach, a nie fanfiction? Nie wiem, ale tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. A i tak btw nie mam zamiaru pisać ostrzeżeń przed treściami +18 etc, ponieważ i tak wiadomo, że zdajecie sobie sprawę z ich występowania, a ja nie chcę spoilerować.

~~

"The longest way to satisfaction"

You say too late to start, with your heart in a headlock,
You know you're better than this.
Been walking, you've been hidding,
And you look half dead half the time.
Monitoring you, like machines do,
You've still got it, I'm just keeping an eye



    Chodził w kółko po pokoju, tydzień już minął, a spotkanie było coraz bliżej, jednak nie wiedział co powinien właściwie zrobić. Właśnie trwała wewnętrzna narada, przedstawił im temat tegorocznego spotkania, wszyscy mieli podobne miny. Niezadowolenie, niepewność, niektórzy nawet bali się.

- Więc jeśli postanowią, że mamy wyeliminować tych, którzy odeszli, a dalej parają się naszym zawodem to oznacza, że będziemy musieli zabić… Smoka? – Odezwał się po dłuższej ciszy Choza, grubszy mężczyzna o czerwonych włosach i znakach na twarzy, był częścią dobrej trzyosobowej drużyny, posiadał wieloletni staż jak inni tu zebrani.

- Byłoby łatwiej gdyby naprawdę to był wielki smok, łatwiejsze byłoby jego zlokalizowanie. A tak? To jak szukanie przez przypadek maźniętej lakierem do paznokci, mrówki w mrowisku. Jest ich tak wiele i wszystkie są identyczne, ale ty wiesz, że właśnie tam jest ta z różową plamą. Jednak nigdy jej nie znajdujesz. W naszym wypadku jest podobnie. – Shikaku zmarszczył brwi, palcem stukając w plik kartek leżących przed nim, na długim mahoniowym biurku. – Nikt z nas nawet go nie widział, a co mówić o zabiciu. Do tego te całe najemne stowarzyszenia… Jeśli się skupimy na nich to zabraknie nam czasu na inne sprawy.

- Odciążają nas, zabierają nam trochę roboty, dzięki czemu  mamy czas na prowadzenie szkoły- wtrącił się, bujający się na krześle Namikaze.

- Więc może powinniśmy przekonać ich do powrotu? Zrobić oddzielny odział, tak, aby zachowali swoją niezależność, ale nie byli już nielegalnym stowarzyszeniem?- Zamknął raporty i odezwał się Hiruzen, był osobą starej daty. Miał prawie sześćdziesiąt lat, ale trzymał się nieźle i nie jedno wciąż potrafił, lecz obecnie jego funkcja była bardziej doradcza. Większość go poparła, reszta potaknęła zgodnie głowami nie odzywając się.

- Nie ma nawet spisanego prawa, a wy już wymyślacie sposoby, aby je omijać?- Tobirama uniósł nieznacznie głos, patrząc na nich twardo, oni jedynie odwrócili wzrok.

    Hashirama dalej chodził po pokoju, ręce miał złączone razem z tyłu pleców. Długo się zastanawiał nad możliwościami rozwiązania tej sprawy, lecz nic nie przychodziło mu do głowy. Zabicie go nie wchodziło w ogóle w sprawę.

- Panie Hashiramo?- Znowu odezwał się Shikaku. – Co robimy? To może dla ciebie być trudne, ale musimy podjąć jakieś działania.

    Odwrócił wolno głowę w ich stronę, przyglądając się im zbolałym i zmartwionym wzrokiem.

- Nie wiele możemy, jednak spróbuję się z nim skontaktować. Więcej dowiemy się po spotkaniu…

***

    Siedział na kanapie, próbując uspokoić swój oddech, nie zwracał uwagi nawet na ocierającego się o jego nogę rudego kota. Był zdenerwowany, nie lubił poruszać trudnych tematów, gdy był sam na sam z Uchihą. Nie miał śmiałości, nie wiedział nawet do końca dlaczego tak się działo. Uniósł głowę, gdy usłyszał cichy stukot stawianych kubków na szklanym stole.

- Więc?- Madara zapytał go łagodnym głosem, jednak można w nim było wyczuć nutę ponaglenia. Usiadł obok  Hashiramy.

- Chcę cię poprosić, abyś  nie wychylał się przez jakiś czas, podczas spotkania mogą zechcieć was wszystkich usunąć. A wiesz, że nie chcę, aby coś ci się stało. Niedawno co cię połatałem…- położył dłoń na kolanie Madary, patrząc mu prosto w oczy, nachylił się w jego stronę.

- Niech będzie i tak na razie nie mam nic ważnego do zrobienia- westchnął, odwracając głowę w bok.- Ile to będzie trwało?

- Od razu dam ci znać, kiedy to się skończy- obrócił jego twarz w swoją stronę. Patrząc w jego oczy, całe wahanie czy zdenerwowanie po prostu zniknęło. Rozbudzało to jedynie dawne uczucie, gdy tak spokojnie wpatrywał się czarnymi tęczówkami w niego. Madara przymknął na chwilę oczy i delikatnie się uśmiechnął. Hashirama przysunął się bliżej twarzy czarnowłosego, nie mogąc się powstrzymać, od muśnięcia miękkich warg Uchihy. O dziwo ten nie odsunął się, gdy Senju pogłębił ich pocałunek, ten nawet go odwzajemnił, wolną dłoń wplatając w jego włosy.

    Spędzili na pocałunkach dłuższy okres czasu, Hashirama chciał przejść dalej rozpinając guziki czarnej koszuli Madary, jednak powstrzymała go ręka niegdysiejszego kochanka. Odsunął się do niego trochę, unosząc pytająco brew.

- Wystarczy- wyszeptał cicho Uchiha, nie patrząc mu w oczy. Bardziej jakby ciekawiła go pusta ściana. – Nie możemy się w to znowu pakować…- Spojrzał w jego czekoladowe oczy, chociaż włosy skrywały smutne spojrzenie.

- Ciągle tylko słyszę ‘nie mogę’, ‘nie powinienem’. Ale nie obchodzi mnie to… Chcę ciebie, tak po prostu pragnę twej uwagi i uczucia.- Odgarnął włosy z jego czoła za ucho. – Dlaczego zabraniasz mi się kochać?

- Pokochaj kogoś bardziej normalnego niż ja- Madara wyciągnął dłoń i pogładził delikatnie, samymi opuszkami palców policzek Hashiramy, który patrzył na niego spojrzeniem pełnym bólu.

- Dlaczego..?

- Przez te cztery lata zmieniłem się… Nie potrafię być z kimś… Rozumiem twoje uczucia i żałuję, że nie jestem wstanie ich odwzajemnić…- Usiadł do niego bokiem chowając twarz w dłoniach. – Proszę, idź już.

    Hashirama przejechał dłonią po twarzy i westchnął jakby ze zmęczenia. Usiadł bliżej swego przyjaciela i objął go ramieniem, przyciągając bliżej siebie.

- Nie mogę, nie ważne jak bardzo bym chciał…- Wyszeptał cicho, zanurzając nos w jego miękkich, czarnych włosach. Madara wtulił się w niego nie mówiąc już nic.

09 października 2014

45. Fight for your brother

Witajcie!

   Długo nic tutaj nie było. Nie miałam czasu oraz brak weny. Następny rozdział Collapse jest napisany do połowy, nawet próbowałam napisać jakiegoś shota, ale też został stworzony jedynie początek. Dziś powstał ten. Nie nawiązuje do Naruto ani nic, tym razem czas przywitać dziwaczny, krótki fanfik na podstawie Homestuck. W pewnym sensie postacie są tylko z niego, mimo iż równie dobrze mógłby być to ktokolwiek.

~~

Fight for your brother


    Zamykasz oczy, zasypiasz, budzisz się po drugiej stronie pełnej mroku, bez cienia światła świec. Jesteś sam, walcząc ze swoimi potworami, przekonaniami i prośbami.

‘Nigdy się nie poddam!’

    Wykrzykujesz to niczym swą mantrę, jeśli chcesz żyć, musisz walczyć. To nie jest już gra, to tylko świat, w którym się narodziłeś. Nie masz obrońcy, rodziny, ani przyjaciół. Zostałeś sam. Niczym rycerz w zardzewiałej zbroi. Oni nie widzą tych potworów, ślepi ludzie otaczają cię. Nie ujrzeli końca świata, nie ujrzą i jego odrodzenia. Jesteś tylko ty, zapętlony w samotności. Kim są twe potwory? Jaką mają twarz?

Złamały twój miecz, złamały serce. Upadasz w mrok.

    Zamykasz oczy, zasypiasz, budzisz się… po drugiej stronie pełnej bladego światła świec. Nie jesteś sam, lecz wciąż dzierżysz złamany miecz. Walczysz ze swoimi potworami, tęsknotami i marzeniami.

    Biegniesz coraz szybciej dla swych przyjaciół, rodziny, sióstr i braci, lecz ile można tak biec? Motywację wciąż masz, lecz twe ciało nie nadąża.

Upadasz….

    Ręce łapią cię nim dotknąłeś nosem ziemi. Przyciągają cię w swą stronę i mocno przyciskają do swej piersi. Wciąż żyjesz.

Ale oni będą wciąż ginąć za ciebie.

    Próbowaliście zdrapać rdzę ze zbroi, lecz pod rdzą nic nie znaleźliście. Ani kawałka czystego metalu.

Podobno zbroja to odzwierciedlenie duszy rycerza. Co się z tobą stało?

    Gdzie zgubiłeś swe ołowiane żołnierzyki? Nigdzie nie możesz ich znaleźć. Leżą stopione pod tronem ukutym z bólu i żalu.

Uciekasz. Ściskając mocno dłoń, która cię prowadzi.

    Biegniecie wciąż razem, próbując odgonić zmęczenie i śledzące was potwory. Lecz, w końcu usypiacie, trzymając się za ręce, opierając się o swe plecy.

Doganiają was wasze grzechy..?

    Zamykacie oczy, zasypiacie, budzicie się po drugiej stronie pełnej gasnących świateł gwiazd. Trzymacie się za ręce, stojąc na wzniesieniu. Za wami, morza pełne potworów z waszych wyborów i zmartwień.

Dwa złamane miecze mogą stworzyć jeden cały.

    Biegniecie, nie aby uciec, ale by zwyciężyć. Dość już tego. Nic nie może wiecznie trwać. Fale z potworów rozpływają się, zniszczone, przebite.

Księżyc w pełni wygląda za chmur.

    Widzisz ich oczy, czerwone jak twoje. Ileż to razy zabiłeś dziś siebie? Ile razy, ugodziłeś swe sumienie? Czy teraz twe grzechy ucichną?

Zaciskasz mocniej dłoń, szukając go, mając nadzieje, że nie jesteś znów sam. Czujesz ten sam gest w odpowiedzi. Widzisz nikły uśmiech, na twarzy pokrytej krwią i złote oczy.

    Zamykasz oczy, zamykacie? Zasypiasz, zasypiacie? Budzicie się, budzisz się ostatni raz, świat jest taki jaki powinien być.

Nie masz na sobie swej zbroi, jesteś nagi.

    Unosisz swój wzrok, cały czas spałeś obok niego. Różni was tylko kolor oczu.

Nie masz już sumienia.




21 czerwca 2014

44. Jak należy postępować z ogniem?

Witajcie!

    Zapewne nie spodziewaliście się niczego do końca miesiąca, ale zadziwię was, oprócz tej planuję dać też rozdział 10 w okolicach następnej soboty, taki prezent dla was z okazji mych urodzin. Trochę jak cukierki, które rozdawało się w podstawówce. Ten shot nie zawiera w sobie żadnego paringu (ogień x uchiha to się chyba nawet nie kwalifikuje). Zawiera w sobie naukowe brednie, a podczas pisania niego używałam jedynie swych przemyśleń. W narratora bawi się Madara (z młodzieńczych lat), a większość powtórzeń jest zamierzona.

~~

Jak należy postępować z ogniem?


    Nikt nigdy nie pytał, jak to jest z ogniem. Nikt się nie interesował, miał być niczym posłuszny piesek, ale to nie możliwe. Ci wszyscy pełni ignorancji Senju, których chakra w większości ma naturę wody nie wiedzą, że nie ma z ogniem takiej prostej zabawy jak z wodą. Woda jest przynajmniej ułożona, ma w sobie spokój chociaż potrafi być destrukcyjna to jednak łatwo ją ujarzmić. Zaś jak dogadać się z ogniem?

    Od pierwszych chwil naszej znajomości wiedziałem, że nie będzie to prosta zabawa. Ogień nigdy nie jest taki sam! Nie utrzymuje się długo w swej wielkości, nie karmiony kurczy się zaś gdy tylko dać mu kawałek drewna rozrasta się żądając więcej.

    Pierwsze nauki w używaniu najprostszej ognistej techniki nie są wcale trudne, jednak nie ważne co robisz i tak się poparzysz. Gorący dym czy też niewielki płomyk nie wyrządzają dużych krzywd, ale i tak to nie jest przyjemne. Byłem na to przygotowany, widziałem jak moi starsi bracia to ćwiczyli. Lecz nikt mi nie mówił, że stracę przy tym wszystkie włosy w nosie, kawałek pasma też tych z głowy i ucierpi jakiś krzak! Co z tego iż byłem najzdolniejszy z nich wszystkich,  gdy przez poparzenia nie mogłem ponad tydzień normalnie jeść…

    Później miało już był łatwiej… Ogień wcale nie chciał ładnie i cienkim płomieniem wydobywać się z ust, a dopiero później wybuchać. Gdy weźmie się wdech w nieodpowiednim momencie wraca jak bumerang i znowu ma się mniej włosów…  Teraz już wiem o co chodziło z tą całą tradycją w noszeniu długich włosów. * Ja dodatkowo miałem niefart i wyglądałem w krótkich po prostu głupio.

    W końcu każdy dochodzi do momentu, gdy ogień już tak nie walczy i zaczyna współpracować. Czyli po prostu przestajesz aż tak często podpalać sam siebie.  Zależy od zdolności, każdy uczy się tego w swym czasie. Jednak to wciąż jest krótko dystansowa kulo-podobna broń, o ile to można tak nazwać. Bo najwyżej podpalisz jakimś cudem wodór w powietrzu i ci mlecze poginą. Bravo, masz zadatki na ogrodnika. Gdyby ktokolwiek w tamtych czasach go potrzebował!

    Ale jak w ogóle to jest możliwe, że niczym smoki ziejemy ogniem? Cóż nie mamy jak te gady czy też krokodyle odpornego gardła, równie surowe co u innych. Cóż, to nasza chakra jest dość specyficzna. Bo gdy chcemy wykonać jakieś jutsu, np. ognistą kulę to musimy nabrać dużo powietrza w płuca, nie zależy od tego jak daleko ona sięgnie, nie świadczy to też o jej mocy. Po prostu wtedy chakra miesza się z zawartym w powietrzu wodorem, który jak wiemy jest łatwopalny. Wydmuchiwany, reaguje z tym w powietrzu i zapala się. W tym momencie czas zapoznać się z czymś takim jak manipulacja, np. skupienie jej w nogach umożliwia nam chodzenie po pionowym powierzchniach jak i przemieszczanie się po wodzie, większa jej ilość w palcach powoduje, że możemy używać ich jako ostrza. Jednak manipulowanie nią poza ciałem jest trudne. Gdy jest jeszcze w nas da się jakby przekazać całą trajektorię i siłę zamierzonego płomienia.  I tak robi większość. Nikt nie bawi się w manipulację poza ciałem, a to właśnie dzięki temu jesteśmy w stanie osiągnąć mistrzostwo.

    Ogień, który parzy nas, i z którym walczymy, pochodzi od nas, tworzy nas.  Poskromienie go to jak zrozumienie samego siebie, pełna kontrola nad życiem. Przestaje być wrogiem…

    On wraz z naszymi oczami tworzy to czego się wszyscy obawiają. Potęgę, która pożera i chce jedynie więcej, aby rosnąć w siłę.

   Jak należy postępować z ogniem? Ostrożnie, stanowczo. Sparzy cię nie raz, ale ogień należy zwalczać ogniem! W końcu ty go spalisz!

17 czerwca 2014

43. Rozdział 9 "That‘s what I lost"

Witajcie!

    Dość długo nie pojawiał się nowy rozdział, ponieważ nie miałam ani weny, ani też pomysłu co mogłoby być. Znaczy jakiś niby był, ale nie chciało to się ułożyć w spójną całość. A ten kto jest na bieżąco z mangą może się domyślić, że to co się działo niekorzystnie wpłynęło na postać Madary przez co trudniej było kierować nim. Rozdział jest praktycznie o niczym, dosłownie. Do tego mam nadzieje, że nie drażni was to, że każdy zaczyna się jakby po pewnym czasie od poprzedniego i nie ma aż tak dokładniej ciągłości. Możecie zgadywać kim jest pewna pani w tym rozdziale, i tak nic nie wygracie, ale przynajmniej coś was zajmie.

~~

"That's what I lost"

Dreaming of the way it used to be 

Can you hear me? 
Falling in the black 
Slipping through the cracks 
Falling to the depths 
Can I ever go back?

   
Skulone ciało drżało lekko skryte pod kocem. Za oknem pierwsze latarnie jarzyły się pomarańczowym światłem, pokrywając łuną całe miasto, zmrok zapadał szybciej niż można się było tego spodziewać.

    Wiosna tego roku przybyła szybko, swym ciepłym oddechem zepchnęła zimno w odległe zakątki pamięci. Pierwsze kwiaty zaczęły kwitnąć sprawiając tym radość co poniektórym. Nie mogło też zabraknąć pierwszej burzy. Białe, zygzakowate błyskawice przecinały niebo raz po raz.

    Ciemne oko, wyłoniło się spod kołdry razem z głową pokrytą srebrnymi włosami. Usiadł, szczelnie otoczony przez koc. Nie lubił burzy, nie przepadał za nią, wręcz bał się jej. Hałas jaki przynosiła przeszkadzał mu w pracy, a on bardzo tego nie lubił. Zakłócanie harmonii jego świata było czynem więcej niż haniebnym, ale świat nie był wyrozumiały. Dlatego gdy wszystko mu się waliło na głowę i musiał dużo pracować, przyszło to coś by mu przeszkadzać.

    Wyciągnął dłoń, która natrafiła na miękką okładkę książki, miał zamiar zająć sobie jakoś czas póki nie ucichnie ta cała wrzawa.

***

    Trzymał w ręku pusty wazon na kwiaty, jego wzrok obserwował pogodę za oknem, podobała mu się ona. Wydawało się, że świat wyraża swoje wielkie oburzenie, ciskając gromy w nieporadne, zlęknione istoty. Ale on uważał, że jest ponad nimi wszystkimi, nawet w tej prostej czynności jak zmienienie wody kwiatom. Karmiony swoimi własnymi kłamstwami sądził, że może ich wszystkich pokonać, tych wszystkich, którzy grozili Izunie. Uważał, że pokona ich sam, bo w końcu był wytrwałym geniuszem, cierpliwym. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi, gdy nic innego mu nie pozostanie użyje paznokci, zębów- wszystkiego co tylko zdoła by wygrać, gotów poświęcić każdego, by osiągnąć cel.

    Jego spojrzenie natrafiło na trzy stojące przy latarni postacie, każda z nich odziana w ten sam strój- ciemnobordowy płaszcz z kapturem, który zasłaniał ich twarze. Zmrużył lekko oczy, dobrze wiedział kim są, ich obecność mogła sprawić jedynie same kłopoty.

***

    Blade palce z wyuczoną szybkością sunęły po wytartych klawiszach. Nieuważnym ruchem poprawiła okulary na nosie, była krótkowidzem. Dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości na jej telefon, oderwał ją od zajęcia. Wzięła czarne urządzenie do ręki i spojrzała na wyświetlacz. Granatowa, duża czcionka pokazywała kto zmącił jej spokój. Wręcz niewidoczny uśmiech zagościł na jej ustach. Nie miała ochoty na zabawę w przesyłanie sobie sms’ów, po prostu zadzwoniła.

- O co chodzi, kuzynie?- Okręciła sobie wokół palca jedno z długich, białych pasem włosów. Bawiła się nim, słuchając jego odpowiedzi. – Hmm… Nie wiem czy będę wstanie zapewnić ci immunitet, ale rozumiem ten problem. Musisz być ostrożny i nie wychylać się póki ta sprawa nie zostanie rozwiązana… Nie masz wyboru jeśli chcesz żyć.

***

    Stosy dokumentów piętrzyły się na jego biurku, nie z powodu niedbalstwa, raczej z mnogości spraw do załatwienia.  Nie miał pojęcia w co włożyć ręce. Odchylił się do tyłu, a jego plecy trafiły na miękkie oparcie. Miał tak wiele na głowie, że zaczęły go nękać bóle głowy. Przejechał dłonią po twarzy wzdychając głośno. Jego biuro znajdowało się na szóstym z dziewięciu pięter wieżowca (pierwsza siedziba Liścia) było przestronnie urządzone w minimalistyczny sposób, jednak wszystkie meble wykonane zostały z drewna nadając naturalności temu miejscu. Znajdowało się także kilka kwiatów, w tym stojące na biurku malutkie drzewko bonsai sprezentowane bez większej okazji przez Madarę; Hashirama przyłapał się na tym, że dbał o nie bardziej niż o inne rośliny. Ubzdurał sobie, że póki nie zwiędnie wciąż ma szansę go odzyskać. Wiedział jak bardzo głupie i nierozsądne było to myślenie, jednak w pewien sposób pokrzepiało go. Wziął do ręki długopis i zamiast wrócić do uzupełniania papierów, zaczął nim stukać o blat. Miarowy, rytmiczny dźwięk pozwalał mu łatwiej skupić pędzące myśli. To co działo się z Uchihą nie było jedynym jego problemem. Dochodził Liść, brat, niezależne organizacje najemników.

    Każda ze Stron i krajów miała własne wojsko, lecz ono pełniło jedynie funkcje reprezentacyjną zaś Organizacje były prawdziwą zbrojną ochroną państwa, wynajmowani byli też często przez inne kraje, lecz bezpieczeństwo ich narodu było najważniejsze.

    Zdecydowane pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia, rozejrzał się pół przytomnie do pomieszczeniu po czym spojrzał na przybysza, który nie czekał na jego zezwolenie. Tobirama w jednej ręce trzymał list w żółtej kopercie, a w drugiej butelkę zawierającą procentowy płyn.

- To chyba raczej się przyda- uniósł trochę butelkę, po czym podszedł do biurka i postawił ją, wręczył mu także list. Szatyn spojrzał na nadawcę, w tej samej chwili chciał sięgnąć po drugi przyniesiony przedmiot, lecz został on zabrany przez młodszego brata. – Podzieliłbyś się- skarcił go, odkręcając i nalewając przezroczystej cieczy do dwóch kubków po kawie. Jeden był w kropki, a na drugim namalowane było drzewko.

- Więc…- Hashirama otworzył kopertę i wyjął z niej złożoną kartkę, na której równym pismem została przekazana wiadomość. Nie musiał nawet wczytywać się, aby domyślić o co chodziło. Wolną ręką chwycił kubek z drzewkiem i uniósł go jakby chciał wznieść toast. – Za nasza wątpliwą przyszłość. – Po czym wypił duszkiem wszystko, krzywiąc się przy tym.

- Czy to jest to..?- Białowłosy odstawił w połowie pusty kubek.

- Spotkanie czterech stron- potwierdził z krzywym uśmiechem, po czym znowu zerknął na kartkę.

„Szanowny Panie Hokage- Hashiramo Senju,
Mamy przyjemność poinformować całą Organizację Liścia, że dnia X marca odbędzie się 7 Spotkanie Czterech Stron, całe dowództwo ma zjawić się w umówionym miejscu jak co roku. Obecność jest obowiązkowa i nie podlega i nie podlega usprawiedliwieniu. […] Najważniejszym tematem jak i problemem do rozwiązania będą: najemne stowarzyszenia oraz zbiegli z Organizacji.



Podpisano,

 Prezydent R. Hogoromo”

23 kwietnia 2014

42. Rozdział 8 "Undying memories about you"

Witajcie!

    Nie przedłużając, głosujcie w ankiecie. I pytanko: chcecie więcej zwykłej fabuły i np. ItaSasu w następnych rozdziałach? Powrót Kakashiego itd? Wyjaśnienie sprawy z Izuną?

~~

"Undying memories about you"


All alone, lost in this abyss
Crowling in the dark
Nothing to wipe my longing clips
And I wonder where You are


    W domach mamy wiele przedmiotów, niektóre specjalnie znajdują się na widoku, aby można było je podziwiać i chwalić się nimi. Wystawione po to, aby je podziwiać, by inni je chwalili. Jednak są też takie, które chowamy na dnie szafy, na najniższej półce, głęboko ukryte przed ciekawskim wzrokiem, ponieważ zawierają bolesne wspomnienia. Każdy posiadał tego typu przedmioty, więc Madara Uchiha nie był wyjątkiem.

    Zwykłe kartonowe pudełko, które najczęściej stało sobie grzecznie bokiem na najniższej półce szafki otoczone grubymi tomiszczami książek. Pech chciał, że jeden z jego kotów naruszył ten umowny spokój trącając karton przez co odwróciło się, że skrywany napis był zbyt dobrze widoczny. Brunet odkąd się obudził nie miał specjalnie dobrego humoru, sen jak zwykle przyniósł mu to czego najmniej pragnął. W normalnym stanie kopnął by pudło, aby znowu przestało być widoczne dla jego oczu, ale teraz to była całkowicie inna sytuacja.

    Nie zdążył zrobić sobie ani herbaty czy porządnego śniadania ledwo co wyszedł ubrany, gdy jego oczy spotkały się  z napisem ‘H&M’- w tym pudle wcale nie znajdowały się tajne projekty ubrań dla znanego sklepu odzieżowego, to były tylko pierwsze litery ich imion. Schowane były tak wszystkie wspomnienia w tej namacalnej wersji zdjęcia czy kubek wygrany na jakieś głupiej loterii fantowej. Miały tam zszarzeć i zostać zapomniane, a pudło kiedyś bez otwierania i przeglądania wyrzucone na śmietnik. Można popełnić błędy większe i mniejsze. Czy zajrzenie do kartonu kiedyś komuś zaszkodziło? Według filmów czytanie książki może być bardzo niebezpieczne, bo nie wiadomo czy to będzie przypadkiem księga, która ożywi jakąś przeklętą mumię.

    Madara nawet nie wiedział kiedy ukucnął i wyciągnął ręce, które dotknęły pudła, wziął je na ręce, i udał się w stronę kanapy, aby wygodniej móc przeglądać zawartość. Siedział po jednej stronie mebla zaś karton leżał przed nim. Zdjął lekko zakurzone wieko i odłożył na podłogę.  Na samej górze znajdował się album, którego okłada była ozdobiona ręcznie wyciętymi liśćmi oraz gałązkami z papieru. Przejechał po nim dłonią, mimo wolnie przypomniał sobie okoliczności jego otrzymania.

***

     Jego osiemnaste urodziny wypadały w dzień podczas, którego ludzie czas spędzali ze swoją rodziną niżeli na świętowaniu czyjegoś postarzenia się o następny rok. Dwudziesty czwarty grudnia sześć lat temu był śnieżnym dniem lecz nie na tyle zimnym, aby przesiedzieć ten czas w domu. Zbudził go cichy szept i łaskoczące jego policzki długie włosy. Nim zdążył do końca się obudzić był już mocno przytulany przez swego chłopaka. Spojrzał na niego nieprzytomnie nie wiedząc o co dokładnie chodzi, ale widząc szeroki uśmiech i radosne iskierki w jego czekoladowych oczach wolał nawet nie wiedzieć. Zapewne trudno jest zapomnieć o swoich urodzinach, ale są tacy, którzy to potrafią.

    Hashirama puścił go po chwili wręczając mu owinięty w czerwony, błyszczący papier prezent. Trochę już bardziej rozbudzony przyjął od niego prezent, zdążył nawet sobie przypomnieć dlaczego go dostał. Rozerwał papier i jego oczom ukazał się album, a po otworzeniu go zobaczył ich wspólne zdjęcia. Nawet nie miał pojęcia kiedy większość z nich została zrobiona.

- Dlaczego jest w połowie pusty?- Spojrzał na szatyna.

- To przecież oczywiste. Nasza historia wciąż trwa, więc niby dlaczego ten album miał być pełen i nie mieć miejsca na przyszłość?- Szeroki uśmiech widniał na jego wargach. Madara uśmiechnął się lekko kiwając głową, wyciągnął ręce, aby znów się do niego przytulić.

***
    Otworzył album i zaczął przeglądać zdjęcia, znajdowały się tam również bilety czy inne ozdobniki w wolnych miejscach. Widać było, że został zrobiony z dużą dbałością o szczegóły. W tej chwili wypełniony już po brzegi zdjęciami, które nawet w oddzielnych kopertach włożone zostały między strony, gdyż nie było na nie miejsca. Większość z nich nie przedstawiała nawet nich. Śmieszne zdjęcia Madarowych kotów, które właśnie zrobiły sobie z Hashiramy ‘nowe legowisko’, jakieś dziwne widoczki, zawierające m. in. dziwnie powyginane gałęzie przypominające różne przedmioty, czy też z nieznanych brunetowi powodów z 30 zdjęć jego włosów, ułożone w najróżniejsze fryzury, które zostały zrobione gdy spał sobie na brzuchu pewnego razu.

    Wziął do ręki jedno ze zdjęć, które było starsze od wszystkich znajdujących się w albumie. Leżało luzem, miało pozaginane rogi. Madara zasłonił usta dłonią gdy je zobaczył, zacisnął na chwilę powieki, na jego twarzy wyrysowany był ból. Zdjęcie przedstawiało go z młodszym bratem, zrobione przeddzień jego wypadku. Oboje byli uśmiechnięci, nawet spojrzenie starszego z braci miało w sobie tą zapomnianą już przez niego łagodność, wory pod oczami prawie nie istniały. Na tym zdjęciu był szczęśliwy, w przeciwieństwie do obecnego jego stanu.

- Izuna…- wyszeptał, czując jak jego oczy stają się wilgotne. Jednak nie płakał, ani jedna łza nie poleciała z czarnych oczu. Nie był wstanie już dłużej płakać. Cały swój żal przelał niegdyś w gniew, co pozwoliło mu się stać jeszcze skuteczniejszym, bezwzględnym i zimnym zabójcą. Gdyby nie ten wypadek prawdopodobnie porzucił by to. Zawsze chciał tańczyć, ale nie w balecie, to nie było dla niego, do tego nie lubił zbyt obcisłych strojów. Jednak jego taniec obecnie był całkowicie inny, był skąpany w krwi i prochu, dziwaczna odmiana pasji i zaciętości łączyła się i powstał sposób, w który walczy, wpłynęło też to na sposób jego poruszania się, a nawet charakter w pewnym sensie.

    Nie pamiętał nawet jak i kiedy to zdjęcie znalazło się w tym albumie, który znowu otworzył pospiesznie na ostatniej stronie, gdzie za ostatnim wklejonym zdjęciem była włożona biała koperta. Wyjął ją ostrożnie, zobaczył krótki napis, który na pewno nie wyszedł z pod jego ręki- ‘reszta C:’. Otworzył kopertę i uważnie przejrzał zawartość. W środku były jeszcze starsze zdjęcia, które kiedyś bez większego ładu i składu znajdowały się w jego pokoju gdy mieszkał u Yuzuki, nawet nie zauważył ich zniknięcia. Uwiecznione zostały na nich momenty, których prawie wcale nie pamiętał. On ze swoją rodziną, dawno nie żyjącymi braćmi, matką czy ojcem.  Odchylił głowę do tyłu, pozwalając sobie na chwilę żalu. To jakie miał życie kiedyś wydawało mu się takie beztroskie mimo tych wszystkich krzywd, gdy teraz pozostawał sam. Przez większość czasu z nikim nie rozmawiał, jak już coś były to same groźby. Wykonywał zlecenia albo spał, czy trenował. Nie widział życia w tym życiu. Mai, rudy kot wszedł na jego kolana i zamiauczał głośno, chcąc uświadomić mu, że albo go wspiera, albo jest totalnym frajerem. Ten kot zawsze wolał Senju…

    Z rozmyślań wyrwało go ciche pukanie do drzwi, jednak na tyle stanowcze, że nie mógł go zignorować. Wstał, a kot zeskoczył z jego kolan z cichym syknięciem, że zapamięta sobie tą zniewagę, po czym usiadł w wieczku od kartonu i zaczął z niewinną miną lizać swoją łapę.

    Nie próbował nawet ukrywać swojego podłego humoru przed przybyszem, a nóż ktoś się zainteresuje. Otworzył szeroko drzwi, umożliwiając temu komuś wejście. Patrzył w dół, więc dopiero po chwili spostrzegł kto to jest. Te długie brązowe włosy rozpoznał by zawsze. Tyle razy je dotykał, że samo spojrzenie wystarczyło, aby przypomnieć sobie ich fakturę i zapach. Uniósł swój wzrok i zobaczył te duże, czekoladowe oczęta wpatrzone w niego z wielkim zmartwieniem, smutne, że nie mogą być przy nim, gdy tego najbardziej potrzebuje.

- Madara..?- Wyszeptał cicho, jakby nie chciał go spłoszyć. Swoje wierzchnie ubranie odwiesił w korytarzu, więc teraz wyciągnął niepewnie ręce w jego stronę, chciał objąć mocno jego kruche, delikatne ciało i móc pocieszyć. Postawił jeden niepewny krok w jego stronę, po czym bez wahania przeszedł resztę drogi, aby znaleźć ukojenie w ramionach Hashiramy, przytulił się do niego mocno chcąc poczuć znajome ciepło. Nie musiał długo czekać na reakcję Senju, który objął go jak najciaśniej umiał. Rozmawianie z Madarą o uczuciach było katorgą, więc zazwyczaj jak go coś trapiło potrafił spędzić parę godzin w ramionach jedynej zaufanej osoby.

    Nie miał zamiaru czekać aż powie chociaż słowo. Poprowadził go w stronę kanapy, posadził, sam również znalazł się obok niego, przyciągając niższego mężczyznę bliżej siebie. Madara oparł głowę o jego ramię, kładąc dłoń na ramię Hashiramy. W odpowiedzi poczuł na swej głowie dłoń gładzącą jego włosy. Uwagę Senju skupił jednak otwarty album, na którym leżały stare fotografie. Zdawał sobie sprawę, że brunet musiał być samotny, u niego w rodzinie często bywało tak, że ktoś z dalszej rodziny jest traktowany niczym obcy. Był zdziwiony jedynie tym,  że wytrzymał w tej izolacji tak długo.

12 kwietnia 2014

41. Liebster Award

Witajcie!

    Berieal nominowała mnie do Liebster Award [po raz drugi, ale cóż zapomniałam o tym i zdążyła poprzednie usunąć].

Nominacja do L.A. jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwowanych, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował. 

Miałam nominować dwie osoby, ale jednak brak pomysłu na pytania wpłynął na moją decyzję, że jednak będę wolni od tego 'obowiązku'.

Pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony pairing?

Co tu dużo mówić, w moim sercu na zawsze jest i będzie miejsce dla wspaniałego HashiMada, nie można ich po prostu nie kochać. Nie umiem też tego bardziej opisać, ale wiecie mi o co chodzi. I też za bardzo kocham Madarę, taki tam madaroseksualizm... xD A tak poza nimi jeszcze jest Indra x Ashura, ItaSasu, TobiIzu. Czyli tego wszystkiego możecie się na moim blogu spodziewać. A najwięcej tych pierwszych panów, bo za mało ich jest w polskiej części internetów i chcę to zmienić!


2. Jaki jest twój ulubiony wokalista/tka?

Nigdy specjalnie nie skupiam się na pojedynczych członkach zespołu, mój ulubiony zespół to Skillet, a jego wokalistą jest John Cooper, więc to prawdopodobnie on.

3. Twoje zajęcie na nudny, deszczowy dzień?

Wyjść na podwórko, albo pisać yaoice przy dobrej muzyce.


4. Co ci się ze mną kojarzy?

Przed chwilą do głowy przyszło mi, że szara chmura, bo z nią to nigdy nic nie wiadomo, może padać albo nie. Ale zazwyczaj taki jeden Senju, który jest fanboy'em Itachiego xD Nie pytaj.


5. Jakie masz marzenie? (wybierz jedno.)

Chciałabym wreszcie stracić swego wiecznego lenia i nauczyć się dobrze rysować, bo gdybym poświęciła temu tyle czasu co pisaniu opowiadań, zapewne już mogłabym spokojnie na to spojrzeć, ponieważ chciałabym rysować doujinshi.


6. W jaką (jedną) postać chciałabyś się wcielić na jeden dzień?

Ze wszystkich znanych mi postaci i tych lubianych wybrałabym Madare. 



7. Co byś zrobił/a po wcieleniu?

Po pierwsze miło by było pójść i spopielić wszystkich swoich nieprzyjaciół i to w jakim stylu! Jest jeszcze wiele innych rzeczy, reszty nie będę wypisywać, bo jestem leniwa...



8. Lubisz grzybową?

Najlepsza grzybowa w mieście :>



9. Ulubione anime?

Cóż trudno mi powiedzieć, które anime jest moje ulubione. Naruto lubię za erę założycieli i niektóre postacie, sama fabuła staje się dziwaczna i zaczynam rozmyślać czy tam niedługo nie będzie podróży w czasie, bo okażę się, że nikt Uchihy nie pokona. Ale chyba najbardziej lubię Magi.



10. Ulubione słodycze?

Czekolada, rodzynki w czekoladzie, kinder czekoladki, prince polo, wszystko co z czekoladą.

11. Gdzie chciałabyś wyjechać?

Do Japonii, to jest piękny kraj, chciałabym zobaczyć te wszystkie wiśnie wiosną i podoba się mi ich dawna architektura.



A w następnym poście 8 rozdział Collapse.

08 kwietnia 2014

40. Sayonara

Witajcie!

    Jakimś cudem udało się dojść do 40 posta, więc idzie całkiem dobrze. Na wstępie informuje, że wcale nie przerywam działaności na moim blogu, po prostu to jest tytuł następnego shota. Nie jest może strasznie długi, ale dłuższy od poprzedniego. Nie będę przedłużać też go stucznie fragmentami utworów, bo raczej nic by tu nie pasowało. Do tego postanowiłam, że na końcu tych jedno rozdziałowych dzieł, będzie jakiś pasujący art. W kwietniu niby nic tutaj miało się nie dziać, ale nagle dostałam przypływ weny i powstało to coś. Mi się osobiście podobowa, więc pewnie jest słabe...

Przy pisaniu tego słuchałam piosenki znajdującej się poniżej, polecam przeczytać shota przy włączonym utworze.


~~

"Sayonara"

    Urodziłem się w tym świecie pozbawionym marzeń, zapomniany przez anioły i dobre duchy. Prowadzony przez czarne gwiazdy wyciągam przed siebie dłoń. Spotkamy się znów? Czy znów złapiesz moją wyciągniętą dłoń? Zabierzesz mnie w swój las, wysłany naszymi marzeniami? „Łaskawy” los chce uciąć tą dłoń, ale ja wciąż wierzę, że spotkamy się. Nawet jeśli jedno życie to za mało, będę czekać. Twój uśmiech w końcu rozjaśni mroki mego świata. Ale czy mam jeszcze prawo w to wierzyć? Czy mogę wspominać ciebie? Przecież byłeś lepszym „ja”, tym niegasnącym promykiem nadziei. Proszę o to ostatnie spotkanie…

Odwracasz ode mnie wzrok…

Jestem zapomnianym cieniem twego serca. Nie chcesz już mnie? Dlatego tak łatwo zapomniałeś o naszym szczęściu?

„Czy pokochasz kogoś bez pamięci?”

„Patrzę właśnie na tą osobę.”

Więc czy te słowa były kłamstwem? Umiesz tak żyć? Najczarniejsza z gwiazd jeszcze nie spadła, więc czemu czuję, że upadam? Nigdy nie miałem skrzydeł, ale ty unosiłeś mnie na swoich i pokazałeś odległe ciepło gwiazd. Te najczystsze… Takie też było wtedy nasze uczucie. Nie patrzysz już na mnie…

„Kocham cię…”

To było tak dawno, a wciąż pamiętam twoje obietnice. Twoje ręce trzymające moje. Nasze uśmiechy równie szerokie.

„Kochałem cię…”

To było zaledwie wczoraj, a już nie pamiętam dni bez ciebie. Zlały się w jedno, nierealne i wyblakły.

„Spotkamy się następnym razem.”

Mam nadzieje, że to prawda…

Nam nami rozciąga się niebo pozbawione blasku gwiazd. Świat bez aniołów i duchów.

Tylko ty i ja.

Twoja ręka spleciona z moją.

Śmierć nas nie rozłączy.


28 marca 2014

39. Hybrid

Witajcie!

    Wiem, że zapewne czekacie na 8 rozdział, jednak przyjdzie wam jeszcze chwilę poczekać. Obecnie piszę dłuższego one shota, miało być coś innego, ale jak zwykle wyszło hashimada. Mam nadzieje, że wybaczycie mi zwłokę z publikacją. Niestety nie mam za często dostępu do komputera, a na to wpłynąć w żaden sposób nie mogę. Gdyż mój popsuł się dłuższy czas temu i sobie dalej czeka. Również z powodu nauki, częstszej publikacji rozdziałów, one shotów czy czegokolwiek podobnego możecie spodziewać się dopiero w maju. Kwiecień niestety nie jest zbytnio optymistyczny w tym roku. Jako, że przyjdzie się wam trochę naczekać zachęcam was do przeczytania wcześniejszych moich dzieł, może są słabsze niż obecnie, ale jakoś czas powinny chodź trochę wam umilić. Jeśli chcecie możecie nawet skomentować, mimo, że nie odpiszę to jednak z chęcią przeczytam co myślicie o poprzednich mych wypocinach. To co mam dla was dzisiaj, jest chyba nawet krótsze niż wstępniak, dlatego specjalnie poszukałam tekstu jakiejś piosenki, aby ciut przedłużyć i być może dodać nastrój, przy którym to pisałam. Musicie się domyślić o co tu chodzi.

W tekście są przetłumaczone fragmenty "In the End"- Linkin Park

~~

"Hybrid"

Patrz, jak umyka z ruchem wahadła
Patrz, jak odlicza koniec dnia
Zegar odmierza twoje życie
To takie nierealne


Kroczą przez mgłę zapomniani niczym duchy. Nikt nie odważył się odwrócić i spojrzeć za nimi. Zignorowani, wypaczeni i niechciani. Oto czym się stali. Wszyscy zapomnieli o poświęceniu, żaden nie dał amnestii. Ludzie o szkarłatnych, wypaczonych oczach. Wykorzystani tak bardzo. Nikt ich nie zechciał.

Obserwuję przez okno upływający czas
Próbując trzymać się, nawet nie wiedziałem
Że straciłem wszystko tylko po to, by
Patrzeć jak odchodzicie
 


    Ich dusze niegdyś czyste, lecz samotne dziś już nie żyją. Zmarłe istnienia wciąż żywe. Umarłe, zgniłe dusze w młodych ciałach. Wypaczeni. Znienawidzeni. Szala między dobrem, złem a szaleństwem jest cienka.

Rozpadło się
To co dla mnie znaczyło, będzie w końcu wspomnieniem
Tak mocno się starałem
I Tak daleko zaszedłem
Ale ostatecznie
To nie ma znaczenia


    Krew obficie ścieka po ścianach, cieknie po podłodze i niczym koszmary wodospad znika w kratce ściekowej. Krzyki nie pomogą. Śmierć uwolni bezdusznych oskarżycieli. Słabe ludzkie ciała padają bez życia.

Zaufałem ci
Naciskany aż do granic wytrzymałości


    Zapomniane poświęcenie…

To nawet nie ma znaczenia

    Nikt tego nie chciał…

Musiałem upaść
By stracić to wszystko
Ale w końcu
To nie ma znaczenia


    Na zawsze pozostaniesz winny…

24 lutego 2014

38. Rozdział 7 "Never trust a doctor"

Witajcie!

    Ten rozdział jest dłuższy niż poprzednie, trochę bardziej przyjemniejszy i podobne będę następne dwa, więc możecie się cieszyć, albo jęczeć z bólu, cokolwiek chcecie. Jeśli chcecie poznać bliższy wygląd zwierzyńca Madary wejdźcie na stronę opowiadania, o tu.

Od rozdziału 2 aż do 6 towarzyszyła nam piosenka "Comatose" zespołu Skillet, polecam wam cały zespół, w przyszłych częściach tego opowiadania możecie się spodziewać innych ich utworów.


Zapraszam do komentowania i oceniania.

~~

"Never trust a doctor

Are you far?
Will you come to my rescue?
Am I left to die?
But I can't give up on You

    Kilka metrów bandaża leżało rozwiniętych wokół całej kanapy. Zaś na samym meblu po środku siedział brunet rozmyślając jak coś tak prostego może mieć, aż tak bardzo skomplikowaną obsługę. Trwał w tym zajęciu jakieś dwie godziny, wokół niego zebrały się dwa koty z trzech, których był właścicielem. Michi najstarszy z jego zwierzyńca i najbardziej leniwy leżał na jego kolanach, wyciągając łapę, aby szturchnąć jeden z nieskończonych sznurów materiału. Mai- najmłodszy rudo-biały kot za kanapą polował na bandaż, był już z nim 4,5 roku. Wciąż dobrze pamiętam jak się znalazł u niego, trudno mu było o tym zapomnieć. Spojrzał na swą półnagą pierś, którą otaczał jedynie idealnie założony bandaż, jednak był świadom, że powinien go zmienić, ale wszystkie jego próby wychodziły zbyt marnie. Więc czy chciał czy nie musiał ruszyć tyłek do lekarza, aby jakiś zmienił to za niego. Z taką oto inicjatywą społeczną ubrał się z powrotem. Wyplątał się z bandaży odkładając gdzieś kota ze swych kolan.

    Gdy już dotarł do korytarza, zatrzymał się przed schowaną w ścianie szafą, którą można było znaleźć po tym, że na jej drzwiach było lustro. Po łebkach ogarnął swój wygląd jak i włosy, po czym otworzył ją i wyjął wysłużony czarny płaszcz, który sięgał mu do kostek. Miał niewielki problem z zasznurowaniem butów, gdyż ręka wciąż mu doskwierała, jednak poradził sobie z tym problemem.

    Wybrał się do najbliższej przychodni w pobliżu obecnego miejsca zamieszkania. Podróż nie zajęła mu wiele czasu, jedynie klika przejść i małe krążenie wokół budynków, aby to znaleźć. Wcześniej miał lekarza na wyłączność, więc jedynie w ostateczności bywał w tego typu placówkach.

    Otworzył drzwi i wszedł do środka, podszedł do recepcji, przedstawił swój cel przybycia pielęgniarce, która powiadomiła go, że najpierw muszą mu założyć kartę pacjenta. Jakieś pięć minut później siedział już w poczekalni, po tym jak musiał podać wszystkie swoje dane od daty urodzenia, aż po grupę krwi.  Zdziwiła go jedna rzecz, znajdowały się tu same kobiety, jedna była z dzieckiem. Poczuł się jakby co najmniej przez przypadek zaszedł do ginekologa, a nie do zwykłej przychodni. Wolał nie wnikać w ten temat, jednak słyszał jak kobiety szeptają coś cicho ‘o nowym przystojnym lekarzu’.  Westchnął jedynie w myślach, że zachwycają się jakimś lalusiem.

    Są trzy typy przypadków, które można dzielić na: osoba- spotkanie kogoś w bardzo nieodpowiednim czasie; miejsce- nie wiele wymaga to tłumaczenia, zła okolica, pora i czas, wypadek murowany; zjawisko- jak piorun walnie ci w sąsiada to wiedź, że coś się dzieje. Jedna przypadkowość, powoduje kolejną, która powoduje następna. W końcu ścieżka jest w całości. To jest teoria chaosu. Madara bardzo dobrze wiedział dlaczego to wszystko przypomniało mu się właśnie teraz.  Owym ‘przystojnym lekarzem’ był pewien aż za dobrze mu znany szatyn, nie kto inny jak – Hashirama Senju. Zbyt późno zdał sobie sprawę, że się na niego gapi, gdyż tamten to zauważył. Odwrócił wzrok, ale i tak wiedział, że podszedł do niego.

- Zapraszam do środka, panie Uchiho –powiedział z nutą rozbawienia w głosie, nie sądził, że ten kogo tak desperacko próbował ujrzeć, przyjdzie do niego z własnej woli. Dlatego nie mógł powstrzymać uśmiechu, ani radości w głosie.

    Madara podniósł się, ale zanim wszedł do pokoju, szatyn przyjrzał mu się uważnie. Był zdecydowanie za blisko, odchylił kołnierz jego bluzki i zajrzał, dostrzegł bandaż, który wcale nie prezentował się najlepiej. Najwidoczniej dla niego wydawało się to całkowicie normalne, takie gapienie się i oglądanie po środku korytarza, gdy oczy zazdrosnych kobiet wwiercały się w Bogu ducha winnego Uchihę.

- Powinieneś zmieniać ten bandaż. Do tego co ty robiłeś, że uszkodziłeś szwy? – Westchnął niezadowolony, chwytając go za nadgarstek i prowadząc do środka.

- Właśnie po to tu przyszedłem- to było ostatnie co usłyszały kobiety, bo po chwili drzwi zostały zamknięte i pozostały same ze sobą zmieszane przez mającą tu miejsce sytuację.

- Pozwól, że pomogę ci z płaszczem, musisz oszczędzać swoją rękę.- Hashirama zaoferował swoją pomocą.

- Nie dzięki, poradzę sobie- jednak to zaprzeczenie nie zostało wysłuchane, gdyż Senju pomógł mu zdjąć z siebie płaszcz. Wskazał mu ten dziwny, mały kręcący się stołek, który umiejscowiony był obok fotela, na którym lekarz miał w nawyku wypisywać recepty. Zrobił to, Uchiha bez większego problemu czy też marudzenia zasiadł na nim, gdy szatyn zajął miejsce naprzeciwko niego.

- Muszę lepiej przyjrzeć się twojemu bandażowi i go zmienić, więc muszę cię prosić o zdjęcie koszulki. – Brzmiało to jak prośba, ale również pomógł mu w tym, chcąc, aby pacjent jak najrzadziej używał swej ręki. Zaczął rozwiązywać bandaż, który wrzucił do kosza na odpadki. Mruczał coś pod nosem niezadowolony z tego co zobaczył.- Muszę jeszcze raz założyć ci te szwy, coś ty robił, że je naruszyłeś? Będę musiał cię ukarać za złe traktowanie własnego ciała.- Hashirama podczas wykonywania swej lekarskiej pracy, stawał się bardziej bezwzględny i czasami straszny.

- Nic specjalnego- odpowiedział brunet patrząc na sufit, czuł się niezręcznie z powodu ich bliskości, do tego był podenerwowany z faktu, że ze wszystkich możliwych lekarzy to właśnie Senju się nim teraz zajmuje.

- Chyba będę musiał je usunąć i założyć nowe bez znieczulenia- rozmyślał na głos, rana znajdowała się w dość wrażliwym miejscu, przez co robienie tego ‘na żywca’ mogło na pewno spowodować duży ból.

- Mam nadzieje, że żartujesz- Madara spojrzał na niego z niedowierzaniem, bo ten nigdy nie chciał zadawać mu bólu, a teraz usłyszał coś całkowicie innego.

- Oczywiście, że nie. Myślisz, że pozwolę na takie zaniedbanie z twojej strony?- Wyciągnął odpowiednie przyrządy do tej czynności i gdy zbliżył się z nożyczkami do jego piersi, aby usunąć szwy, widząc jego bladnącą twarz z jakiegoś rodzaju strachu, nie mógł powstrzymać śmiechu. – Naprawdę myślałem, że zrobiłbym to bez znieczulenia?- Mówiąc to sięgnął po strzykawkę.- Za to mógłbyś mnie pozwać jakbyś się uparł. I gotowe, trzeba tylko chwilę poczekać.- Odłożył ostry przyrząd na tackę.

- To miał być żart?- Brunet nie wyglądał jakby miał się śmiać.

- Możliwe, że tak- odparł wzruszając ramionami. – Rozwiązał ci się but.- Wskazał na jego nogę.

- Znowu?- Uchiha westchnął rozdrażniony, parę już razy musiał się zatrzymać podczas swej drogi, aby zawiązać je. – Jeśli chcesz możesz zasznurować.

- Wcześniej jakoś odrzucałeś moją pomoc.

- Cóż, zmieniłem zdanie?- Uśmiechnął się cienko kącikami ust. Hashirama westchnął jedynie rozbawiony, nachylił się, aby zawiązać jego but. Madara jednie odchylił głowę przymykając oczy, czując działanie znieczulenia. Drzwi od pokoju otworzyła pielęgniarka, która widziała plecy pacjenta oraz nachylające się w dziwny sposób Senju, wyciągnęła z tego dalekie od prawdy wnioski.

- Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać!- Powiedziała, wychodząc i zamykając drzwi.

- O co mogło jej chodzić?- Szatyn oparł swoją dłoń na kolanie Madary, gdy zakończył skomplikowany proces zawiązywania butów, gdy długie włosy chciały bliżej zaprzyjaźnić się ze sznurówkami.

- Mnie się pytasz?- Patrzyli na siebie dłuższą chwilę w milczeniu spowodowanym rozmyślaniem nad sytuacją, a przynajmniej oboje mentalnie zaakceptowali tą wersję, gdyż chcieli po prostu się pogapić na siebie.

    Tą sytuację można było porównać do psiego obwąchiwania tyłków, jednak to było bardziej akceptowalne przez społeczeństwo i wykazywało mniejsze zgorszenie.  Szatyn zabrał się wreszcie za ponownie nakładanie szwów.  Zaczął przy tym opowiadać mu wiele różnych często śmiesznych jak i głupich historii ze swego życia, których to nie mógł poznać brunet. Słuchał go z lekkim uśmiechem na ustach, nie przyznałby się nawet przed sobą, że brakowało mu trochę tych bredni. Senju założył nowy bandaż i pomógł mu się ubrać w koszulkę i płaszcz.

- Jeśli chcesz mogę przychodzić do ciebie i zmieniać ten bandaż skoro ci to nie wychodzi, do tego przypilnowałbym, abyś nie zrobił sobie większej krzywdy- pogroził mu palcem, trzymał pod pachą kartę Uchihy, gdzie był zapisany jego nowy adres.

- Niech ci będzie, bo i tak byś przychodził nawet bez mojego pozwolenia- skinął głową, odpowiedział mu szeroki uśmiech Hashiramy, który położył dłoń na jego ramieniu i lekko ścisnął.

- Dbaj bardziej o siebie.

- To raczej niemożliwe.- Madara zdjął jego dłoń ze swego ramienia.

- Przynajmniej miej to na uwadze, nie jest przyjemnie patrzeć na ciebie, gdy jesteś w takim stanie.- Szatyn wykorzystał tą sytuację, aby złączyć na chwilę ich dłonie razem.

- Będę- powiedział, patrząc na ich ręce, jednak szybko je rozdzielił i wyszedł z pomieszczenia. Gdy przechodził obok recepcji, jedna z pielęgniarek zarumieniła się odwracając wzrok. Nieświadomy o co jej chodzi Madara ruszył w drogę powrotną do zacisza swego domiszcza. Hashirama w tym czasie zapisał w swym telefonie adres i numer telefonu swego ‘najważniejszego pacjenta’, robił to z szerokim uśmiechem na twarzy.