Dość długo nie pojawiał się nowy rozdział, ponieważ nie miałam ani weny, ani też pomysłu co mogłoby być. Znaczy jakiś niby był, ale nie chciało to się ułożyć w spójną całość. A ten kto jest na bieżąco z mangą może się domyślić, że to co się działo niekorzystnie wpłynęło na postać Madary przez co trudniej było kierować nim. Rozdział jest praktycznie o niczym, dosłownie. Do tego mam nadzieje, że nie drażni was to, że każdy zaczyna się jakby po pewnym czasie od poprzedniego i nie ma aż tak dokładniej ciągłości. Możecie zgadywać kim jest pewna pani w tym rozdziale, i tak nic nie wygracie, ale przynajmniej coś was zajmie.
~~
"That's what I lost"
Dreaming of the way it used to be
Can
you hear me?
Falling
in the black
Slipping
through the cracks
Falling
to the depths
Can I
ever go back?
Skulone ciało drżało lekko skryte pod kocem. Za oknem pierwsze latarnie jarzyły się pomarańczowym światłem, pokrywając łuną całe miasto, zmrok zapadał szybciej niż można się było tego spodziewać.
Wiosna tego roku przybyła szybko, swym ciepłym oddechem zepchnęła zimno w odległe zakątki pamięci. Pierwsze kwiaty zaczęły kwitnąć sprawiając tym radość co poniektórym. Nie mogło też zabraknąć pierwszej burzy. Białe, zygzakowate błyskawice przecinały niebo raz po raz.
Ciemne oko, wyłoniło się spod kołdry razem z głową pokrytą srebrnymi włosami. Usiadł, szczelnie otoczony przez koc. Nie lubił burzy, nie przepadał za nią, wręcz bał się jej. Hałas jaki przynosiła przeszkadzał mu w pracy, a on bardzo tego nie lubił. Zakłócanie harmonii jego świata było czynem więcej niż haniebnym, ale świat nie był wyrozumiały. Dlatego gdy wszystko mu się waliło na głowę i musiał dużo pracować, przyszło to coś by mu przeszkadzać.
Wyciągnął dłoń, która natrafiła na miękką okładkę książki, miał zamiar zająć sobie jakoś czas póki nie ucichnie ta cała wrzawa.
***
Trzymał w ręku pusty wazon na kwiaty, jego wzrok obserwował pogodę za oknem, podobała mu się ona. Wydawało się, że świat wyraża swoje wielkie oburzenie, ciskając gromy w nieporadne, zlęknione istoty. Ale on uważał, że jest ponad nimi wszystkimi, nawet w tej prostej czynności jak zmienienie wody kwiatom. Karmiony swoimi własnymi kłamstwami sądził, że może ich wszystkich pokonać, tych wszystkich, którzy grozili Izunie. Uważał, że pokona ich sam, bo w końcu był wytrwałym geniuszem, cierpliwym. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi, gdy nic innego mu nie pozostanie użyje paznokci, zębów- wszystkiego co tylko zdoła by wygrać, gotów poświęcić każdego, by osiągnąć cel.
Jego spojrzenie natrafiło na trzy stojące przy latarni postacie, każda z nich odziana w ten sam strój- ciemnobordowy płaszcz z kapturem, który zasłaniał ich twarze. Zmrużył lekko oczy, dobrze wiedział kim są, ich obecność mogła sprawić jedynie same kłopoty.
***
Blade palce z wyuczoną szybkością sunęły po wytartych klawiszach. Nieuważnym ruchem poprawiła okulary na nosie, była krótkowidzem. Dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości na jej telefon, oderwał ją od zajęcia. Wzięła czarne urządzenie do ręki i spojrzała na wyświetlacz. Granatowa, duża czcionka pokazywała kto zmącił jej spokój. Wręcz niewidoczny uśmiech zagościł na jej ustach. Nie miała ochoty na zabawę w przesyłanie sobie sms’ów, po prostu zadzwoniła.
- O co chodzi, kuzynie?- Okręciła sobie wokół palca jedno z długich, białych pasem włosów. Bawiła się nim, słuchając jego odpowiedzi. – Hmm… Nie wiem czy będę wstanie zapewnić ci immunitet, ale rozumiem ten problem. Musisz być ostrożny i nie wychylać się póki ta sprawa nie zostanie rozwiązana… Nie masz wyboru jeśli chcesz żyć.
***
Stosy dokumentów piętrzyły się na jego biurku, nie z powodu niedbalstwa, raczej z mnogości spraw do załatwienia. Nie miał pojęcia w co włożyć ręce. Odchylił się do tyłu, a jego plecy trafiły na miękkie oparcie. Miał tak wiele na głowie, że zaczęły go nękać bóle głowy. Przejechał dłonią po twarzy wzdychając głośno. Jego biuro znajdowało się na szóstym z dziewięciu pięter wieżowca (pierwsza siedziba Liścia) było przestronnie urządzone w minimalistyczny sposób, jednak wszystkie meble wykonane zostały z drewna nadając naturalności temu miejscu. Znajdowało się także kilka kwiatów, w tym stojące na biurku malutkie drzewko bonsai sprezentowane bez większej okazji przez Madarę; Hashirama przyłapał się na tym, że dbał o nie bardziej niż o inne rośliny. Ubzdurał sobie, że póki nie zwiędnie wciąż ma szansę go odzyskać. Wiedział jak bardzo głupie i nierozsądne było to myślenie, jednak w pewien sposób pokrzepiało go. Wziął do ręki długopis i zamiast wrócić do uzupełniania papierów, zaczął nim stukać o blat. Miarowy, rytmiczny dźwięk pozwalał mu łatwiej skupić pędzące myśli. To co działo się z Uchihą nie było jedynym jego problemem. Dochodził Liść, brat, niezależne organizacje najemników.
Każda ze Stron i krajów miała własne wojsko, lecz ono pełniło jedynie funkcje reprezentacyjną zaś Organizacje były prawdziwą zbrojną ochroną państwa, wynajmowani byli też często przez inne kraje, lecz bezpieczeństwo ich narodu było najważniejsze.
Zdecydowane pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia, rozejrzał się pół przytomnie do pomieszczeniu po czym spojrzał na przybysza, który nie czekał na jego zezwolenie. Tobirama w jednej ręce trzymał list w żółtej kopercie, a w drugiej butelkę zawierającą procentowy płyn.
- To chyba raczej się przyda- uniósł trochę butelkę, po czym podszedł do biurka i postawił ją, wręczył mu także list. Szatyn spojrzał na nadawcę, w tej samej chwili chciał sięgnąć po drugi przyniesiony przedmiot, lecz został on zabrany przez młodszego brata. – Podzieliłbyś się- skarcił go, odkręcając i nalewając przezroczystej cieczy do dwóch kubków po kawie. Jeden był w kropki, a na drugim namalowane było drzewko.
- Więc…- Hashirama otworzył kopertę i wyjął z niej złożoną kartkę, na której równym pismem została przekazana wiadomość. Nie musiał nawet wczytywać się, aby domyślić o co chodziło. Wolną ręką chwycił kubek z drzewkiem i uniósł go jakby chciał wznieść toast. – Za nasza wątpliwą przyszłość. – Po czym wypił duszkiem wszystko, krzywiąc się przy tym.
- Czy to jest to..?- Białowłosy odstawił w połowie pusty kubek.
- Spotkanie czterech stron- potwierdził z krzywym uśmiechem, po czym znowu zerknął na kartkę.
„Szanowny Panie Hokage- Hashiramo Senju,
Mamy przyjemność poinformować całą Organizację Liścia, że dnia X marca odbędzie
się 7 Spotkanie Czterech Stron, całe dowództwo ma zjawić się w umówionym miejscu
jak co roku. Obecność jest obowiązkowa i nie podlega i nie podlega
usprawiedliwieniu. […] Najważniejszym tematem jak i problemem do rozwiązania
będą: najemne stowarzyszenia oraz zbiegli z Organizacji.
Podpisano,
Prezydent R. Hogoromo”
Rozdział ni jest o niczym <: Jestem zapowiedzią ciekawej akcji, tak mi to wygląda. Cieszy mnie to, że wena ci wróciła. A mojej jak na złość nie ma, ehh... W każdym razie podobał mi się rozdział. A ja wiem kim jest ta tajemnicza pani zapewne, nii? <: XD
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wczoraj, komentuję dzisiaj, kompletnie nie mam czasu. Ale dobra. XD
OdpowiedzUsuńNic konkretnego do rozdziału nie wniosłaś, ale podobało mi się i miło się czytało c:. Zakończyłaś to w ten sposób, że bardziej nie będę mogła się doczekać ciągu dalszego.
Co do kobiety to początkowo myślałam, że to Tsunade, potem, że Kaguya i w końcu nie wiem, więc grzecznie poczekam D:
Czekam na więcej :3