Witajcie!
Dziś jest 3 dzień i czas przywitać 3 rozdział, jednak nie jestem pewna czy jutro ujrzycie rozdział 4, ale kto wie. Postanowiłam zmienić adres bloga, bo znalezienie go przez google wcześniej było prawie nie możliwe, a teraz przynajmniej jest łatwiej. I muszę nadmienić, że nazwa nie ma nic wspólnego z khr czy strażnikiem chmury, gdyż została wymyślona przed obejrzeniem przeze mnie wymienionego wyżej anime. W dzisiejszym rozdziale wciąż trwają początkowe nudy, ale zmieni się to niedługo mam zaplanowanych kilka ciekawszych momentów- już współczuje Tsunie. To tyle, oczywiście zapraszam też do komentowania mojego fanfika, w końcu muszę wiedzieć czy ktoś to w ogóle czyta :)
~~
Rozdział 3 "Repente ospite"
Giotto Primo Vongola Taru był uważany za osobę o wysoce rozwiniętej empatii, nieomylnej intuicji oraz wyczuloną na krzywdę innych. Do tego nieprzyzwoicie przystojny, szarmancki, któremu jeszcze żadna kobieta nie skradła serca.
Vongolę stworzył tylko po to, aby chronić swoich przyjaciół, a raczej ludzi żyjących w miasteczku, w którym mieszkał, ponieważ ów miejsce było wiecznie napadane, grabione przez mafię, która bardzo lubiła zabijać przypadkowych mieszkańców. Nie zostało, więc mu nic innego jak spróbować obronić ich przed tą niesprawiedliwością, aby mieć jakąś możliwą szansę założył mafijną rodzinę.
Oboje patrzyli na siebie zszokowani, co jak co, ale przenieść się ponad wiek w czasie do przeszłości nie zdarza się często tak samo jak zobaczenie wnuka z piątego pokolenia i swojego następce.
- Decimo..?- Pierwszy otrząsnął się Giotto przyglądając się uważnie Tsunayoshiemu. On był jedynie w stanie skinąć głową, nawet zabrakło mu siły by wstać.- Tsunayoshi, jak ty się tutaj znalazłeś?- Primo perfekcyjnie posługiwał się japońskim za co Tsuna był mu wdzięczny, bo nie było bariery językowej, ponieważ wyjątkowo śmiesznie musiałoby wyglądać gdyby chciał za pomocą rąk wytłumaczyć mu jak to nastąpiło.
- Bo Reborn chciał wypróbować nową kulę, więc mnie postrzelił do tego trafiła mnie bazooka Lambo- powiedział szybko na jednym wdechu. Do tego twarz wykrzywiła mu się grymasie jakby miał się zaraz rozpłakać. Ramiona zaczęły mu drżeć tak samo jak dolna warga, którą zagryzł. Nie miał zamiaru płakać jak dzieciak przed nim. Może to zrobić później, gdy będzie sam, a nie teraz. Giotto ukucnął przed nim i uśmiechnął się pokrzepiająco. O dziwo to pomogło i trochę się uspokoił.
Do pomieszczenia wszedł różowowłosy mężczyzna z tatuażem na prawej części ciała, który ciągnął się coraz niżej, znikając pod koszulą, przedstawiał płomienie.
- Co się stało Giotto?- Zapytał go, jednak Tsuna nie był wstanie zrozumieć tego co mówił, gdyż rozmowa odbywała się po włosku.
- Później ci wszystko wyjaśnię, a teraz idź i przygotuj pokój, mamy ważnego gościa- zwrócił się do podwładnego, który powiedział coś pod nosem i niechętnie opuścił pomieszczenie.- Pojawienie się tutaj musiało być dla ciebie dużym szokiem tak samo jak dla mnie, ale poradzimy sobie jakoś z tym.- Zwrócił się do Tsuny w zrozumiałym dla niego języku, podniósł się i wyciągnął rękę w jego stronę, aby pomóc mu wstać. Szatyn z wdzięcznością skorzystał z tej pomocy, bo wciąż nie czuł się pewnie na nogach.
- Działanie bazooki kończy się po 15 minutach, ale w połączeniu z tą kulą to nie jestem pewien ile to może trwać.- Odezwał się Tsunayoshi gdy szedł razem z Primo korytarzem siedziby Vongolii. Po drodze mijali paru podejrzanych mężczyzn w garniturach, którzy przynajmniej skinieniem głowy witali szefa. Widać było, że bardzo go szanują i czują respekt wobec niego.
- Niedługo się przekonamy czy czas działania wydłużył się, a jeśli tak to o ile.- Wyjął złoty zegarek z kieszeni i otworzył go.- Minęło ponad dziesięć minut.- Zamknął go, zacisnął rękę, w której trzymał przedmiot i spojrzał na Tsunayoshiego. Jednak ich rozmowa została przerwana przez różowowłosego mężczyznę, który podszedł do nich.
- Zrobiłem to o co mnie prosiłeś, więc może mi wreszcie to wytłumaczysz?- Zapytał już zirytowany mężczyzna.
- Więc chodź za mną- odpowiedział mu Giotto i ruszył przed siebie. Przeszli jeszcze kilkanaście metrów długim korytarzem, aż Primo nie zatrzymał się przed drzwiami jednego z pokojów, otworzył drzwi i wszedł do środka, za nim jeden z jego ludzi i przyszły następca.
Tsuna rozpoznał ten pokój, tylko raz był we Włoszech i to właśnie w tym miejscu przyjął go Dziewiąty. W tym pomieszczeniu od zawsze był pokój szefa, z tego miejsca wychodziły wszystkie rozkazy, decyzje czy wyroki. Jednak pokój w obecnej chwili nie wyglądał tak dostojnie jak za czasów Tsuny. Na biurku stojącym na środku pokoju piętrzyła się sterta papierów, krzesło ustawione było w stronę drzwi tyłem do okna. Po jednej stronie pokoju stała szafa o nieznanej zawartości oraz mała kanapa zaś po drugiej znajdował się kominek, nad którym wisiał herb Vongolii.
Giotto zajął miejsce przed biurkiem ignorując papiery znajdujące się na nim. Tsuna także usiadł zaś różowowłosy stanął przed swoim szefem i patrzył wyczekująco.
- To jest Tsunayoshi Sawada, będzie dziesiątym szefem Vongolii. Przez mały wypadek cofnął się w czasie i znalazł się tutaj.- Wyjaśnił ogólnie Primo, po chwili wyjął w kieszeni zegarek i spojrzał na jego tarczę.
- Dziwniejsze rzeczy się zdarzały- westchnął jedynie podwładny.
- Jednak zostaniesz z nami trochę dłużej Tsunayoshi- Giotto spojrzał na szatyna siedzącego na kanapie, który wyglądał na zdziwionego, obecna sytuacja zaczynała go lekko przerażać.
- Więc zostało cię przywitać w siedzibie pierwszego pokolenia Vongolii- różowowłosy, który nie był tylko podwładnym, ale także prawą ręką Primo nazywał się G. Uśmiechnął się przyjaźnie do chłopaka, jego japoński też był bez zarzutu. Tsuna odetchnął głęboko. Zawsze ciekawiło go jak żyli, ale co z jego czasami, martwiło go jak wróci, ale wierzył, że mu pomogą.
~~
Repente ospite*- niespodziewany gość
No powoli się rozkręca. Ja chcę więcej *U*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada
OdpowiedzUsuń