Witajcie!
Trochę czuję się jakbym wypadła z rytmu pisania, więc pierwsze rozdziały mogą się wydać trochę dziwne. Oto pierwszy rozdział drugiego zaplanowanego opowiadania z tą parą, gdyż polska część internetów cierpi na całkowity ich brak, więc pora chodź trochę to zmienić. Na początku do głowy miałam jedynie jeden moment wymyślony (ten z kapciami), ale jakoś przyszła reszta, zobaczymy co z tego wyniknie. Zapraszam do czytania i komentowania.
~~
"Talks at night"
Głos w radiu
informował właśnie o pogodzie na najbliższe dni, niewielkie opady deszczu,
możliwe przejaśnienia. Jednak mężczyzna, który prowadził samochód w ogóle nie
był skupiony na słowach pogodynki, wpatrywał się właśnie w boczną szybę
czekając aż powróci pasażer. Poprawił czarną czapkę z daszkiem z nadrukiem
jakieś drużyny piłkarskiej tak aby zasłaniała jego oczy.
- Szybciej- mruknął zerkając niecierpliwie na zegarek na ręce, który wyglądał
na drogi pomimo jego prostego ubrania- dżinsy i bluza. Nawet samochód być
przeciętną toyotą, których po tych ulicach jeździ tu na pęczki.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem,
zaginiony pasażer wszedł szybko, dużą torbę rzucając na tyle siedzenia. Czarne
oczy wydały niemy rozkaz nakazujący aby ten ruszał.
- Dłużej się nie dało, co?- Warknął kierowca trąbiąc na jakiegoś zajeżdżającego
mu drogę motocyklistę.- No ruszaj się do cholery!
- Tyle ile trzeba było, to nie jest wcale takie łatwe jak prowadzenie
samochodu- westchnął splatając dłonie za głową.
- A chcesz się zamienić?! Nie jest to
łatwe gdy wszyscy ciągle pchają ci się pod koła.- Kierowca skręcił ostro w lewo
wymuszając pierwszeństwo.
- Myślałeś kiedyś nad użyciem hamulca? Bardzo przydatna rzecz, powoduje nawet,
że samochód zatrzymuje się na czerwonym-
dodał od niechcenia.
- Jak możesz być beztroski po tym co zrobiłeś?
Naprawdę cię nie rozumiem. Nigdy nie pojmę jakim człowiekiem jesteś
Madaro- powiedział do pasażera, gdy trochę się uspokoił. Zdążyli wyjechać z
centrum miasta, czarny samochód pędził szosą, zostawiając za sobą tumany kurzu.
- Nawet nie próbuj, to stanowczo za dużo na twoją głowę- cienki uśmiech wykwitł
na jego ustach.- Normalnie, praca to praca. Jedni dowożą pizze inni siedzą za biurkiem,
ja zabijam- proste.
- Dla ciebie proste, ale za siedzenie za biurkiem nie grozi ci 25 lat do
dożywocia- zahamował ostro przed jakimś hotelem, którego szyld zdobiły gwiazdy
w liczbie pięciu. Użył krótszej drogi, aby dostać się do innej części miasta.
- Bez ryzyka nie ma zabawy.- Odpowiedział mu na pożegnanie, biorąc torbę z
tylnego siedzenia i trzaskając drzwiami na ‘dowidzenia’. Samochód odjechał z głośnym piskiem ścieranych
opon.
Drzwi otworzył mu mężczyzna ubrany w
garnitur z włosami zaczesanymi gładko do tyłu, witając go wyuczonym na pamięć
tekstem, który powtarzał co dnia częściej niż mantrę. Przerzucił torbę przez
ramię i udał się do windy, nacisnął guzik, czekając na dźwięk przypominający
dzwonek, gdy otwierają się drzwi. Nie musiał czekać długo, wszedł do środka i
nacisnął przycisk z nr 15. Do środka weszły również dwie kobiety, które
przywitały go uśmiechami. Nie zwrócił na nie większej uwagi, zmęczenie po kilku
godzinnym siedzeniu na dachu i czekaniu aż ofiara stanie pod kątem równym 124,5
stopnia wcale nie było proste. Nie wiedział kto wymyślał takie dziwne podpunkty
w umowach.
Wyszedł na swoim piętrze znajdując
klucz w kieszeni, drzwi stały przed nim otworem po usłyszeniu kliknięcia w
zamku. Zamknął je za sobą, torbę rzucając
w odmęty sypialni. Po drodze ściągając z siebie czarny płaszcz, który wylądował
na łóżku. Skierował swe kroki ku kuchni przechodząc przez salon, który był
urządzony w nowoczesnym stylu gdzie królowały odcienie bieli oraz szarości.
Jednak zanim dotarł do swego celu zawrócił, gdyż jego bose nogi przegrały w
starciu z lodowatymi kafelkami. Z walizki wyjął parę różowych kapci, które były
głowami królików. Nałożył je z błogim uśmiechem na twarzy, były w środku
strasznie miękkie i ciepłe. Jednak pod względem miękkości nic nie mogło się
równać z jego czarnymi, długimi włosami, chociaż garstka osób mogła się o tym
przekonać. Miał również bladą cerę, którą można było porównać ze śniegiem,
czarne oczy, że trudno było rozróżnić gdzie kończyła się źrenica, a rozpoczynała
tęczówka. Można powiedzieć, że był taką Uchihową Śnieżką, chociaż i tak wszyscy
w tej rodzinie byli podobni.
Ruszył z powrotem do kuchni, a z każdym krokiem dzwonki, które
znajdowały się w głowach różowych królików- kapci dzwoniły rytmicznie. Zatrzymał się przed lodówką i z jej wnętrza
wyjął puszkę napoju energetycznego. Usiadł na blacie sprawnie otwierając ów
przedmiot, wziął kilka sporych łyków nim usłyszał jak ktoś smętnie dobija się
do drzwi. Nie spodziewał się nikogo o tej porze, zeskoczył z blatu udając się w
stronę jedynego wejścia i wyjścia z tego wynajmowanego pokoju.
Uchylił lekko drzwi z miną człowieka
wkurzonego, a jedno niewłaściwe słowo był gotowy nagrodzić natychmiastową
śmiercią. To kogo zobaczył po drugiej
stronie był ostatnią z osób, które spodziewał się zobaczyć. Zgarbiona postać,
lekko pochylona do przodu przez co wydawał się niższy niż był na prawdę,
depresyjny wyraz twarzy, do tego pasma długich brązowych włosów, które go
zasłaniały dodawały temu efektu głębszej żałości. Widząc minę Madary jego stan
się jakoby bardziej pogorszył.
- Senju, jak mnie znalazłeś?- Jego głos był równie chłodny, chociaż wewnątrz
był zszokowany, był pewny, że udało mu się zamknąć tamten rozdział życia już na
zawsze.
- To nie było takie trudne nie jesteś zbyt ostrożny- mruknął jego głos również
był pogrążony w depresji.
- Czego chcesz?
- Abyś mnie przenocował.
- Chyba oszalałeś jeśli myślałeś, że cię wpuszczę do środka- jego brwi
zmarszczyły się dodając mu dzikiego wyrazu. Czekoladowe tęczówki, które
wpatrywały się pusto przed siebie spojrzały na czarne swego rozmówcy.
- Mówisz to jakbyś mnie nie znał. Proszę, tylko na jedną noc.- Jego spojrzenie
było niemą prośbą.
- Nie możesz poprosić Tobiramy?
- On tym bardziej mnie nie przyjmie, jeżeli mnie wpuścisz to wszystko ci
wyjaśnię, ale nie chcę obwieszczać całemu korytarzu jaki jestem beznadziejny.- Wyjaśnił najogólniej.
- Wszyscy wiedzą, że jesteś beznadziejny, więc nie masz czego ukrywać.- Jak
zwykle mu dogryzał, był to nawyk, którego nie mógł się pozbyć.
- Jesteś okrutny- mruknął, jego stan jeszcze
bardziej się pogłębił.
- Taki egzemplarz- powiedział przewracając oczami, oraz odsuwając się na bok i
otwierając szerzej drzwi. Wtedy wzrok Senju padł na buty Uchihy.
- Co ty masz na nogach?- Zapytał widząc różowe królicze papucie, które gapiły się
zezem rozbieżnym na nich.
- Kapcie- odpowiedział, wydawało mu się to oczywiste, ale jednak aż tak bardzo
oczywiste to, to nie było. Zamknął za
nim drzwi.
- Ale czemu takie?
- Bo są ciepłe i wygodne, do tego to prezent bożo nardzeniowo- urodzinowy od
Izuny- odpowiedział prowadząc go do salonu przy żałobnej intonacji dzwonków w
kapciach.
- A co z nim?- Nieproszony gość odłożył brązową torbę przy kanapie, która
znajdowała się naprzeciwko wyciszonego telewizora, w którym leciał program
informacyjny. Głębokie westchnięcie i
ciężkie opadniecie na mebel towarzyszyło Madarze póki nie odpowiedział.
- Nic się nie zmieniło, od 8 lat, wciąż leży w tym cholernym szpitalnym łóżku
bez cienia szansy na wybudzenie, a raczej lekarze jak zwykle mówią tylko jedno.-
Przerwa na następne westchnięcie. Kanapa ugina się lekko gdy siada na niej
drugi mężczyzna. – ‘Trzeba mieć nadzieję, nic więcej nie jesteśmy w stanie
zrobić.’ Ja naprawdę jestem w stanie to zrozumieć, ale to ich… obowiązek- miał
ochotę wyładować irytację oraz stres z całego tego dnia na kimś, ale widząc
zmartwione oczy dawnego przyjaciela, przeszła mu ochota na wciąganie go w swoje
problemy. – Miałeś wyjaśnić do tutaj robisz- odezwał się po dłużej chwili
milczenia między nimi.
- A tak- nagle jego stopy w białych skarpetkach, które zostały brutalnie
pozbawione butów, wydały mu się bardzo ciekawe.
- Hashirama, bo zmienię zdanie i będziesz spać na wycieraczce.
- Mito wściekła się, że tak łatwo popadam w depresję, tym razem tak na serio i
wywaliła mnie z domu. Tobirama nie
przyjąłby mnie do domu, gdyż jakby to określił fakt, że nie umiem postawić się
kobiecie powoduje, że zaczyna się zastanawiać czy w ogóle jestem mężczyzną.-
Odpowiedział mu tym razem już patrząc na bladą twarz Madary, który pokiwał
głową.
- Więc dlatego zawędrowałeś do mnie, ale jak dokładniej trafiłeś na mój ślad?
- Mówiłem ci, nie jesteś za ostrożny jeśli chodzi o sposób unikania nas, może
policja cię nie zgarnie, minie sporo czasu zanim starzy kumple po fachu cię
znajdą, ale dla mnie nie stanowi to problemu. Za dobrze cię znam i pomógł mi
wspólny znajomy.
- Kto odważył mi się narazić?- Wzrok czarnowłosego aż za dobrze pokazywał jego
niezadowolenie.
- Ten, który najmniej się cię obawia. Nasz mały genialny informatyk- szeroki
uśmiech pojawił się na twarzy Hashiramy.
- Ty po prostu chciałeś się od niej uwolnić, czyż nie?- Triumfalny półuśmiech zagościł na twarzy
Madary, gdy szatynowi zbladła lekko twarz.
- Dobrze wiesz, że to nie była moja decyzja- mruknął patrząc przed siebie. – To
wszystko dla dobra…
- Liścia. Tak, wiem o tym.- Wszedł mu w słowo, każda wzmianka o tej organizacji
go drażniła.
- Inaczej mielibyśmy spore problemy z
Wirem, dobrze wiesz co chcieliśmy… chciałem osiągnąć. Kiedyś to był interes kto
pierwszy ten lepszy, ale przecież da się inaczej, po zjednoczeniu…
- Nie powtarzaj się, słyszałem to od ciebie nie raz. Daruj sobie, nie
przekonasz mnie do powrotu- zmarszczył gniewnie brwi, wstał z kanapy. Jednak
nie dane mu było dalej odejść, gdyż Senju chwycił go za nadgarstek zmuszając,
aby się zatrzymał.
- Madara- imię Uchihy brzmiało w jego ustach smutno, a zarazem nostalgicznie.
Było to wynikiem wszystkiego co razem przeżyli. – Nie chcę cię do niczego
przekonywać, bo prostu chciałem abyś wiedział dlaczego to zrobiłem.
Onyksowe tęczówki spojrzały na niego
uważnie, znowu wydawał się smutny. Potrząsnął głową, przez co jego włosy wykonały
specyficzny taniec wokół jego głowy.
- Tylko jedna noc- zwrócił się do niego zimnych wypranym z emocji głosem.
Szarpnął swoją ręką, aby Hashirama go puścił i udał się do łazienki.
Odkręcił wodę, gdy stanął nagi pod
prysznicem. Ciepła woda zalała go swym strumieniem, przynosząc przynajmniej
ukojenie dla zmęczonego ciała. Oparł czoło o kafelki, zamykając oczy. To już wystarczająca ilość wrażeń na jeden
dzień. Tylko jego do szczęścia mi brakowało. Przenocować go, ale gdzie skoro mam
tylko jedno łóżko, a ten zjadać danonków jest za duży, aby ulokować go na
kanapie. Otworzył oczy i spojrzał w dół. Jego wzrok natrafił na dobrze
widoczną bliznę tak niedaleko jego serca. Odchylił głowę do tyłu kontynuując
zwyczajową czynność pod prysznicem, czyli mycie.
Gdy tylko Madara opuścił pokój, na wyciszonym
telewizorze pojawiła się informacja dotyczące dzisiejszego morderstwa. Na pasku
informacyjnym widniał krótki napis: ‘Sprawca wciąż nieznany, czyżby Organizacja
zaczęła siać zamęt w mieście?’. Szatyn uśmiechnął się. Zawsze byłeś zdolny, żałuję, że nasze drogi rozłączyły się.
Spojrzał na drzwi prowadzące do łazienki.
- Jako iż nie mam więcej sypialni, a że zachciało ci się rosnąć i kanapa jest
trochę dla ciebie za mała, będziemy musieli pomieścić się w jednym.- Madara
zwrócił się do Hashiramy, gdy wyłonił się z łazienki przebrany już w piżamę,
która składała się za dużej czarnej koszulki oraz spodenek kończących się za
kolanem o tym samym kolorze. Odpowiedziało mu skinięcie głowy Senju, który wziął
swoją torbę i udał się do miejsca oczyszczenia- łazienki, aby wykonać rutynowe
wieczorne czynności.
Uchiha nakrył się kołdrą po szyję,
leżąc na boku. Mimo wszystko był zadowolony, że łóżko jest dwuosobowe, bo
przynajmniej nie zostanie zgnieciony przez szatyna. Hashirama dołączył do
niego. Stykali się plecami przez większą część czasu ich snu, ze zwykłego
przyzwyczajenia wiecznie czujni. Jednak, gdy Madara przebudził przed niedługo
po tym jak nastał świt, poczuł nawalające się na niego ciało, nos wbijający mu
się w policzek, oraz pasmo brązowych włosów, które drażniło jego nozdrza.
- Dlaczego ja w ogóle się na to zgodziłem?- Zapytał sam siebie cicho,
wzdychając.
Pomysł ciekawy, bo nie są ninja, a dzieje się w normalnym świecie. Ta scena z kapciami XDD Aż mi się Madara w stroju różowego króliczka wyobraził. Coś co moje oczy gryzło, to wiem, że drobne błędy, typu zjedzone przecinki, czy też nie odmienione słowa, ale nie pamiętam gdzie one się znajdowały.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale zaczęłam czytać, w końcu ; )
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zaczyna się ciekawie. Będę czytać dalsze części, ale mam nadzieję, że wybaczysz- nie będę komentować każdej z nich, ponieważ najzwyczajniej w świecie zabrakłoby mi na to czasu.
Hmm... Miałam wątpliwośći, czy czytać, ponieważ nie przepadam za HashiMada. Jednak, stwierdziłam, że przyda się coś nowego i tak o to, zabrałam się za pożeranie Twojego opowiadanka.
Jest sporo błędów stylistycznych, innych nie zauważyłam, z resztą, nie będę się o nie nawet czepiać, bo nie ma o co.
Dobrze się czyta, przyjemnie, długościowo też jest okej- nie za długie, nie za krótkie.
Już, przestaję ględzić i lecę czytać. Pozdrawiam,
~Rena
PS. Jakbyś nie kojarzyła, kim jestem: http://flowers-on-the-precipice.blogspot.com/