21 czerwca 2014

44. Jak należy postępować z ogniem?

Witajcie!

    Zapewne nie spodziewaliście się niczego do końca miesiąca, ale zadziwię was, oprócz tej planuję dać też rozdział 10 w okolicach następnej soboty, taki prezent dla was z okazji mych urodzin. Trochę jak cukierki, które rozdawało się w podstawówce. Ten shot nie zawiera w sobie żadnego paringu (ogień x uchiha to się chyba nawet nie kwalifikuje). Zawiera w sobie naukowe brednie, a podczas pisania niego używałam jedynie swych przemyśleń. W narratora bawi się Madara (z młodzieńczych lat), a większość powtórzeń jest zamierzona.

~~

Jak należy postępować z ogniem?


    Nikt nigdy nie pytał, jak to jest z ogniem. Nikt się nie interesował, miał być niczym posłuszny piesek, ale to nie możliwe. Ci wszyscy pełni ignorancji Senju, których chakra w większości ma naturę wody nie wiedzą, że nie ma z ogniem takiej prostej zabawy jak z wodą. Woda jest przynajmniej ułożona, ma w sobie spokój chociaż potrafi być destrukcyjna to jednak łatwo ją ujarzmić. Zaś jak dogadać się z ogniem?

    Od pierwszych chwil naszej znajomości wiedziałem, że nie będzie to prosta zabawa. Ogień nigdy nie jest taki sam! Nie utrzymuje się długo w swej wielkości, nie karmiony kurczy się zaś gdy tylko dać mu kawałek drewna rozrasta się żądając więcej.

    Pierwsze nauki w używaniu najprostszej ognistej techniki nie są wcale trudne, jednak nie ważne co robisz i tak się poparzysz. Gorący dym czy też niewielki płomyk nie wyrządzają dużych krzywd, ale i tak to nie jest przyjemne. Byłem na to przygotowany, widziałem jak moi starsi bracia to ćwiczyli. Lecz nikt mi nie mówił, że stracę przy tym wszystkie włosy w nosie, kawałek pasma też tych z głowy i ucierpi jakiś krzak! Co z tego iż byłem najzdolniejszy z nich wszystkich,  gdy przez poparzenia nie mogłem ponad tydzień normalnie jeść…

    Później miało już był łatwiej… Ogień wcale nie chciał ładnie i cienkim płomieniem wydobywać się z ust, a dopiero później wybuchać. Gdy weźmie się wdech w nieodpowiednim momencie wraca jak bumerang i znowu ma się mniej włosów…  Teraz już wiem o co chodziło z tą całą tradycją w noszeniu długich włosów. * Ja dodatkowo miałem niefart i wyglądałem w krótkich po prostu głupio.

    W końcu każdy dochodzi do momentu, gdy ogień już tak nie walczy i zaczyna współpracować. Czyli po prostu przestajesz aż tak często podpalać sam siebie.  Zależy od zdolności, każdy uczy się tego w swym czasie. Jednak to wciąż jest krótko dystansowa kulo-podobna broń, o ile to można tak nazwać. Bo najwyżej podpalisz jakimś cudem wodór w powietrzu i ci mlecze poginą. Bravo, masz zadatki na ogrodnika. Gdyby ktokolwiek w tamtych czasach go potrzebował!

    Ale jak w ogóle to jest możliwe, że niczym smoki ziejemy ogniem? Cóż nie mamy jak te gady czy też krokodyle odpornego gardła, równie surowe co u innych. Cóż, to nasza chakra jest dość specyficzna. Bo gdy chcemy wykonać jakieś jutsu, np. ognistą kulę to musimy nabrać dużo powietrza w płuca, nie zależy od tego jak daleko ona sięgnie, nie świadczy to też o jej mocy. Po prostu wtedy chakra miesza się z zawartym w powietrzu wodorem, który jak wiemy jest łatwopalny. Wydmuchiwany, reaguje z tym w powietrzu i zapala się. W tym momencie czas zapoznać się z czymś takim jak manipulacja, np. skupienie jej w nogach umożliwia nam chodzenie po pionowym powierzchniach jak i przemieszczanie się po wodzie, większa jej ilość w palcach powoduje, że możemy używać ich jako ostrza. Jednak manipulowanie nią poza ciałem jest trudne. Gdy jest jeszcze w nas da się jakby przekazać całą trajektorię i siłę zamierzonego płomienia.  I tak robi większość. Nikt nie bawi się w manipulację poza ciałem, a to właśnie dzięki temu jesteśmy w stanie osiągnąć mistrzostwo.

    Ogień, który parzy nas, i z którym walczymy, pochodzi od nas, tworzy nas.  Poskromienie go to jak zrozumienie samego siebie, pełna kontrola nad życiem. Przestaje być wrogiem…

    On wraz z naszymi oczami tworzy to czego się wszyscy obawiają. Potęgę, która pożera i chce jedynie więcej, aby rosnąć w siłę.

   Jak należy postępować z ogniem? Ostrożnie, stanowczo. Sparzy cię nie raz, ale ogień należy zwalczać ogniem! W końcu ty go spalisz!

17 czerwca 2014

43. Rozdział 9 "That‘s what I lost"

Witajcie!

    Dość długo nie pojawiał się nowy rozdział, ponieważ nie miałam ani weny, ani też pomysłu co mogłoby być. Znaczy jakiś niby był, ale nie chciało to się ułożyć w spójną całość. A ten kto jest na bieżąco z mangą może się domyślić, że to co się działo niekorzystnie wpłynęło na postać Madary przez co trudniej było kierować nim. Rozdział jest praktycznie o niczym, dosłownie. Do tego mam nadzieje, że nie drażni was to, że każdy zaczyna się jakby po pewnym czasie od poprzedniego i nie ma aż tak dokładniej ciągłości. Możecie zgadywać kim jest pewna pani w tym rozdziale, i tak nic nie wygracie, ale przynajmniej coś was zajmie.

~~

"That's what I lost"

Dreaming of the way it used to be 

Can you hear me? 
Falling in the black 
Slipping through the cracks 
Falling to the depths 
Can I ever go back?

   
Skulone ciało drżało lekko skryte pod kocem. Za oknem pierwsze latarnie jarzyły się pomarańczowym światłem, pokrywając łuną całe miasto, zmrok zapadał szybciej niż można się było tego spodziewać.

    Wiosna tego roku przybyła szybko, swym ciepłym oddechem zepchnęła zimno w odległe zakątki pamięci. Pierwsze kwiaty zaczęły kwitnąć sprawiając tym radość co poniektórym. Nie mogło też zabraknąć pierwszej burzy. Białe, zygzakowate błyskawice przecinały niebo raz po raz.

    Ciemne oko, wyłoniło się spod kołdry razem z głową pokrytą srebrnymi włosami. Usiadł, szczelnie otoczony przez koc. Nie lubił burzy, nie przepadał za nią, wręcz bał się jej. Hałas jaki przynosiła przeszkadzał mu w pracy, a on bardzo tego nie lubił. Zakłócanie harmonii jego świata było czynem więcej niż haniebnym, ale świat nie był wyrozumiały. Dlatego gdy wszystko mu się waliło na głowę i musiał dużo pracować, przyszło to coś by mu przeszkadzać.

    Wyciągnął dłoń, która natrafiła na miękką okładkę książki, miał zamiar zająć sobie jakoś czas póki nie ucichnie ta cała wrzawa.

***

    Trzymał w ręku pusty wazon na kwiaty, jego wzrok obserwował pogodę za oknem, podobała mu się ona. Wydawało się, że świat wyraża swoje wielkie oburzenie, ciskając gromy w nieporadne, zlęknione istoty. Ale on uważał, że jest ponad nimi wszystkimi, nawet w tej prostej czynności jak zmienienie wody kwiatom. Karmiony swoimi własnymi kłamstwami sądził, że może ich wszystkich pokonać, tych wszystkich, którzy grozili Izunie. Uważał, że pokona ich sam, bo w końcu był wytrwałym geniuszem, cierpliwym. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi, gdy nic innego mu nie pozostanie użyje paznokci, zębów- wszystkiego co tylko zdoła by wygrać, gotów poświęcić każdego, by osiągnąć cel.

    Jego spojrzenie natrafiło na trzy stojące przy latarni postacie, każda z nich odziana w ten sam strój- ciemnobordowy płaszcz z kapturem, który zasłaniał ich twarze. Zmrużył lekko oczy, dobrze wiedział kim są, ich obecność mogła sprawić jedynie same kłopoty.

***

    Blade palce z wyuczoną szybkością sunęły po wytartych klawiszach. Nieuważnym ruchem poprawiła okulary na nosie, była krótkowidzem. Dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości na jej telefon, oderwał ją od zajęcia. Wzięła czarne urządzenie do ręki i spojrzała na wyświetlacz. Granatowa, duża czcionka pokazywała kto zmącił jej spokój. Wręcz niewidoczny uśmiech zagościł na jej ustach. Nie miała ochoty na zabawę w przesyłanie sobie sms’ów, po prostu zadzwoniła.

- O co chodzi, kuzynie?- Okręciła sobie wokół palca jedno z długich, białych pasem włosów. Bawiła się nim, słuchając jego odpowiedzi. – Hmm… Nie wiem czy będę wstanie zapewnić ci immunitet, ale rozumiem ten problem. Musisz być ostrożny i nie wychylać się póki ta sprawa nie zostanie rozwiązana… Nie masz wyboru jeśli chcesz żyć.

***

    Stosy dokumentów piętrzyły się na jego biurku, nie z powodu niedbalstwa, raczej z mnogości spraw do załatwienia.  Nie miał pojęcia w co włożyć ręce. Odchylił się do tyłu, a jego plecy trafiły na miękkie oparcie. Miał tak wiele na głowie, że zaczęły go nękać bóle głowy. Przejechał dłonią po twarzy wzdychając głośno. Jego biuro znajdowało się na szóstym z dziewięciu pięter wieżowca (pierwsza siedziba Liścia) było przestronnie urządzone w minimalistyczny sposób, jednak wszystkie meble wykonane zostały z drewna nadając naturalności temu miejscu. Znajdowało się także kilka kwiatów, w tym stojące na biurku malutkie drzewko bonsai sprezentowane bez większej okazji przez Madarę; Hashirama przyłapał się na tym, że dbał o nie bardziej niż o inne rośliny. Ubzdurał sobie, że póki nie zwiędnie wciąż ma szansę go odzyskać. Wiedział jak bardzo głupie i nierozsądne było to myślenie, jednak w pewien sposób pokrzepiało go. Wziął do ręki długopis i zamiast wrócić do uzupełniania papierów, zaczął nim stukać o blat. Miarowy, rytmiczny dźwięk pozwalał mu łatwiej skupić pędzące myśli. To co działo się z Uchihą nie było jedynym jego problemem. Dochodził Liść, brat, niezależne organizacje najemników.

    Każda ze Stron i krajów miała własne wojsko, lecz ono pełniło jedynie funkcje reprezentacyjną zaś Organizacje były prawdziwą zbrojną ochroną państwa, wynajmowani byli też często przez inne kraje, lecz bezpieczeństwo ich narodu było najważniejsze.

    Zdecydowane pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia, rozejrzał się pół przytomnie do pomieszczeniu po czym spojrzał na przybysza, który nie czekał na jego zezwolenie. Tobirama w jednej ręce trzymał list w żółtej kopercie, a w drugiej butelkę zawierającą procentowy płyn.

- To chyba raczej się przyda- uniósł trochę butelkę, po czym podszedł do biurka i postawił ją, wręczył mu także list. Szatyn spojrzał na nadawcę, w tej samej chwili chciał sięgnąć po drugi przyniesiony przedmiot, lecz został on zabrany przez młodszego brata. – Podzieliłbyś się- skarcił go, odkręcając i nalewając przezroczystej cieczy do dwóch kubków po kawie. Jeden był w kropki, a na drugim namalowane było drzewko.

- Więc…- Hashirama otworzył kopertę i wyjął z niej złożoną kartkę, na której równym pismem została przekazana wiadomość. Nie musiał nawet wczytywać się, aby domyślić o co chodziło. Wolną ręką chwycił kubek z drzewkiem i uniósł go jakby chciał wznieść toast. – Za nasza wątpliwą przyszłość. – Po czym wypił duszkiem wszystko, krzywiąc się przy tym.

- Czy to jest to..?- Białowłosy odstawił w połowie pusty kubek.

- Spotkanie czterech stron- potwierdził z krzywym uśmiechem, po czym znowu zerknął na kartkę.

„Szanowny Panie Hokage- Hashiramo Senju,
Mamy przyjemność poinformować całą Organizację Liścia, że dnia X marca odbędzie się 7 Spotkanie Czterech Stron, całe dowództwo ma zjawić się w umówionym miejscu jak co roku. Obecność jest obowiązkowa i nie podlega i nie podlega usprawiedliwieniu. […] Najważniejszym tematem jak i problemem do rozwiązania będą: najemne stowarzyszenia oraz zbiegli z Organizacji.



Podpisano,

 Prezydent R. Hogoromo”