Witajcie!
Wyjątkowo drugi post dziś, bo jutro nie za bardzo będę miała jak. Prolog jak zwykle nie jest czymś co dotyka dokładnie głównej historii, bardziej psychologiczne i głębsze wywody. Wyjaśnienie wszystkiego lżejsze będzie w pierwszym rozdziale, planuję też dawać na początku wspomnienia z przeszłości bohaterów. Zapraszam do czytania i oceniania.
~~
Prolog Szepty wśród cieni
Ludzi nie nękają koszmary spowodowane
swym poprzednim życiem. Ludzie nie boją się zasypiając myśląc jacy byli przed
swoimi narodzinami. Te drzwi są zamknięte, nowe ciało, nowe życie i brak jakiejkolwiek
odpowiedzialności za przeszłość, za to co było w tamtym życiu.
Chociaż mam inne ciało, jest
identyczne jak poprzednie, te samo imię, ten sam charakter, tą samą rodzinę
oraz otwarte drzwi. Na oścież otwarte drzwi grzechów. Przeszłość bardziej
zbrukaną krwią, bardziej czerwoną niż oczy. Ten kto kontroluje demony sam się
nimi staje…
Co noc jak zmory i mary, tak i one powracają.
Przeszłość dawnego i tego samego życia powraca. Morza rozlanej gorącej krwi,
która nie rozpuści lodu z serca. Rozrywane ciała, martwi wojownicy, kobiety,
dzieci… Wszyscy umarli spod mojej ręki. Byłem tylko narzędziem, za to płacili,
to robiłem.
Przeklętego klanu dziecię
najmroczniejsze. Ten, którego imię skreślono z kart historii, jako przestrogę
dla innych.
Odwróćcie wzrok dzieci wioski,
odwróćcie niewinne oczy od spaczenia. Chodź dopiero południe on rzuca cień na
wasze życia. Zamknijcie oczy. Schowajcie się pod spódnicami matek. Nie warto.
Podobno śmierć ma piękną twarz. Aby
zwabić wszystkich w swe ramiona, aby oderwać kosą duszę od ciała. Aby zabić,
aby wszyscy łkali, aby zniszczyć i by zapomnieć. Taka jest powinność śmierci.
Rzadko przychodzi nocą, by zabrać ciężar istnienia starcom.
Większość osób w mym wieku ma spokojne
sny, o tym co może być, to co ukryte na granicy jawy i snu. Śnią iluzje. Iluzje…
Gdy zamykam oczy koszmary nękają mnie, co noc nie odpuszczają. Z dnia na dzień
silniejsze z każdym następnym wspomnieniem.
Oni tworzą iluzje w swej
podświadomości, lecz ja kreuję rzeczywistość według własnej iluzji.
06 października 2013
28. Gdy upada niebo
Witajcie!
Miałam dodać to trochę wcześniej, ale jak zwykle się nie zebrałam i nie byłam pewna czy kogoś to zaciekawi. Przyszło mi to do głowy słuchając piosenki Riverside- In two minds, może tekst wydać się trochę bez składu, albo raczej ciąg czasowo- zdarzeniowy nie jest zachowany albo po prostu tak mi się wydaje. Sami oceńcie.
~~
Kolejny dzień mija nam na rozmowach, kolejny raz próbuję ci wytłumaczyć kim jestem. Lecz ty nigdy nie pojmiesz mego jestestwa, nie ważne jak bardzo próbujesz. Wciąż jestem rozbity w dwóch umysłach. Za późno zdałem sobie sprawę, że bez ciebie nie mogę podjąć decyzji. Chciałbym wrócić do ciebie, ale to już niemożliwe.
W tych chwilach, gdy razem śniliśmy przy niebie zachodzącego słońca, nie chciałem nic innego niż być blisko ciebie i słyszeć twe serce. Wiedzieć, że istnieje ktoś kogo byłem wstanie ochronić. Jednak nie możemy tak trwać, pozostać w ten sposób. Nie chcę cię skrzywdzić, pozwól mi tylko zniknąć. Zniknąć sprzed twoich oczu z twego serca, duszy. Chcę pozostać marzeniem z twych snów.
Jednak jeśli utracisz wiarę, ja nigdy nie przestanę być twym przyjacielem. Nawet gdyby niebo runęło na świat, ja wciąż będę cię wspierać. Lecz nigdy nie zbliżę się, nie mogę skrzywdzić cię.
Chcę abyś był szczęśliwy. Bardzo dobrze pamiętam każde z twych słów, że to właśnie przy mnie czujesz spokój i żadna z trosk cię nie martwi. Nie jesteś w stanie pojąć jak bardzo cieszyły mnie te słowa, jak przez nie jeszcze bardziej cię kochałem. Wiedziałem, że odwzajemniałeś te uczucie może nawet bardziej niż ja, jednak nie zasługiwałem na nie czy też na ciebie. Wtedy wszystko byłoby idealne, a takie nie było. Chciałem ochronić cię przed tym kim naprawdę byłem, jednak nawet gdy jesteśmy tak daleko od siebie, słyszę twój cichy szept. Znów wołasz me imię…
Słysząc twój krok, szelest wiatru w twych ubraniach nie sądziłem, że odejdziesz. Próbowałem cię zrozumieć, lecz nigdy nie mówiłeś całej prawdy. Zawsze byłeś czujny jakbyś się obawiał o coś. Czy ja byłem twym zmartwieniem, czy może przeze mnie marszczyłeś brwi w ten sposób?
W mym sercu po tobie pozostała pustka oraz zapach tamtych wieczorów. Chciałeś mnie chronić, lecz czy według ciebie porzucenie mnie to ochrona? Wraz ze swym odejściem zabrałeś część mnie. Dałeś mi wolność i ją zabrałeś ze sobą. Czy skrzywdziłeś mnie przez to, że cię kochałem?
Przecież razem byliśmy szczęśliwi, to się kiedyś liczyło. Dlaczego teraz jest inaczej, nie ma już nas. Gdzieś tam jesteś ty ubrany w swe sekrety niczym płaszcz, który jak łańcuchy zacisnął się na twoim zdrowym rozsądku. I ja jestem tutaj, sam pusty i rozdarty. Z każdym następnym dniem tracę nadzieję, że znów się spotkamy. Dzisiaj wydajesz się jedynie sennym marzeniem, które zesłały na mnie promienie zachodzącego słońca, podczas naszego pierwszego spotkania. Wtedy nie uśmiechałeś się, byłeś raczej smutny i do tego przemoczony. Był wtedy sztorm. Pomogłem ci z uśmiechem, który później tak uwielbiałeś. Nie wiedziałem kim jesteś, ale tego dnia nikt nie powinien być sam. To nie był czas, w którym można było kogoś porzucić. Zostałeś ze mną o wiele dłużej niż jeden zachód słońca, lecz odszedłeś o jeden za wcześnie.
Nie powinien rozpamiętywać tego co było kiedyś, ale nie pozostało mi nic innego. Lecz póki resztka nadziei tli się w mym obumarłym sercu, będę przychodzić tu gdzie razem śniliśmy i przy świetle zachodzącego słońca, szeptem wołać twe imię.
- Proszę wróć...
Miałam dodać to trochę wcześniej, ale jak zwykle się nie zebrałam i nie byłam pewna czy kogoś to zaciekawi. Przyszło mi to do głowy słuchając piosenki Riverside- In two minds, może tekst wydać się trochę bez składu, albo raczej ciąg czasowo- zdarzeniowy nie jest zachowany albo po prostu tak mi się wydaje. Sami oceńcie.
~~
Kolejny dzień mija nam na rozmowach, kolejny raz próbuję ci wytłumaczyć kim jestem. Lecz ty nigdy nie pojmiesz mego jestestwa, nie ważne jak bardzo próbujesz. Wciąż jestem rozbity w dwóch umysłach. Za późno zdałem sobie sprawę, że bez ciebie nie mogę podjąć decyzji. Chciałbym wrócić do ciebie, ale to już niemożliwe.
W tych chwilach, gdy razem śniliśmy przy niebie zachodzącego słońca, nie chciałem nic innego niż być blisko ciebie i słyszeć twe serce. Wiedzieć, że istnieje ktoś kogo byłem wstanie ochronić. Jednak nie możemy tak trwać, pozostać w ten sposób. Nie chcę cię skrzywdzić, pozwól mi tylko zniknąć. Zniknąć sprzed twoich oczu z twego serca, duszy. Chcę pozostać marzeniem z twych snów.
Jednak jeśli utracisz wiarę, ja nigdy nie przestanę być twym przyjacielem. Nawet gdyby niebo runęło na świat, ja wciąż będę cię wspierać. Lecz nigdy nie zbliżę się, nie mogę skrzywdzić cię.
Chcę abyś był szczęśliwy. Bardzo dobrze pamiętam każde z twych słów, że to właśnie przy mnie czujesz spokój i żadna z trosk cię nie martwi. Nie jesteś w stanie pojąć jak bardzo cieszyły mnie te słowa, jak przez nie jeszcze bardziej cię kochałem. Wiedziałem, że odwzajemniałeś te uczucie może nawet bardziej niż ja, jednak nie zasługiwałem na nie czy też na ciebie. Wtedy wszystko byłoby idealne, a takie nie było. Chciałem ochronić cię przed tym kim naprawdę byłem, jednak nawet gdy jesteśmy tak daleko od siebie, słyszę twój cichy szept. Znów wołasz me imię…
Słysząc twój krok, szelest wiatru w twych ubraniach nie sądziłem, że odejdziesz. Próbowałem cię zrozumieć, lecz nigdy nie mówiłeś całej prawdy. Zawsze byłeś czujny jakbyś się obawiał o coś. Czy ja byłem twym zmartwieniem, czy może przeze mnie marszczyłeś brwi w ten sposób?
W mym sercu po tobie pozostała pustka oraz zapach tamtych wieczorów. Chciałeś mnie chronić, lecz czy według ciebie porzucenie mnie to ochrona? Wraz ze swym odejściem zabrałeś część mnie. Dałeś mi wolność i ją zabrałeś ze sobą. Czy skrzywdziłeś mnie przez to, że cię kochałem?
Przecież razem byliśmy szczęśliwi, to się kiedyś liczyło. Dlaczego teraz jest inaczej, nie ma już nas. Gdzieś tam jesteś ty ubrany w swe sekrety niczym płaszcz, który jak łańcuchy zacisnął się na twoim zdrowym rozsądku. I ja jestem tutaj, sam pusty i rozdarty. Z każdym następnym dniem tracę nadzieję, że znów się spotkamy. Dzisiaj wydajesz się jedynie sennym marzeniem, które zesłały na mnie promienie zachodzącego słońca, podczas naszego pierwszego spotkania. Wtedy nie uśmiechałeś się, byłeś raczej smutny i do tego przemoczony. Był wtedy sztorm. Pomogłem ci z uśmiechem, który później tak uwielbiałeś. Nie wiedziałem kim jesteś, ale tego dnia nikt nie powinien być sam. To nie był czas, w którym można było kogoś porzucić. Zostałeś ze mną o wiele dłużej niż jeden zachód słońca, lecz odszedłeś o jeden za wcześnie.
Nie powinien rozpamiętywać tego co było kiedyś, ale nie pozostało mi nic innego. Lecz póki resztka nadziei tli się w mym obumarłym sercu, będę przychodzić tu gdzie razem śniliśmy i przy świetle zachodzącego słońca, szeptem wołać twe imię.
- Proszę wróć...
Subskrybuj:
Posty (Atom)